Przejdź do głównej zawartości

Lee Child - Echo w płomieniach [recenzja]

Jack Reacher. Dawniej żandarm wojskowy, obecnie cień bez stałego miejsca zamieszkania, bez dokumentu ze zdjęciem, samochodu czy konta w banku. Pojawia się, by następnego dnia zniknąć bez słowa wyjaśnienia. 
Pod palącym słońcem Texasu Jack spotyka na swojej drodze Carmen Greer - żonę bogatego właściciela pól naftowych. Czy można odmówić pomocy oszalałej ze strachu, pięknej kobiecie? Reacher zgadza się wystąpić w roli ochroniarza. Ale czy nieznajoma jest szczera, czy naprawdę była maltretowana przez męża, czy grozi jej śmiertelne niebezpieczeństwo? Inspirowana przez demony przeszłości spirala zacieśnia się coraz bardziej, ofiara staje się katem, kat zaś ofiarą. W poszukiwaniu prawdy Reacher jest zdany tylko na własny spryt i intuicję.

Czwarta z rzędu powieść o Reacherze to majstersztyk fabularnej konstrukcji, popisów mylenia tropów, śladów. Na totalnym, rozgrzanym przez słońce pustkowiu Jack spotyka kobietę (co pozwolę sobie powtórzyć), która miała go tylko podwieźć do najbliższego miasta. I tu pojawia się cały problem, który pogrąży Reachera w brudnych i nieprzyjemnych tajemnicach niezwykle nieufnej wobec wszystkich teksańskiej rodziny. A tam gdzie się uda będzie musiał się zmierzyć z obelgami, zakłamaniem, zbirami, a nawet... płatnymi zabójcami. To właśnie ta niespodziewana chwila, która zmieni jego poniekąd spokojne (już) życie zwykłego włóczęgi w pasmo nieprzewidzianych wydarzeń.

Co tu dużo mówić, świetna powieść. Rozgrzana do granic możliwości atmosfera nie tylko rozpalona poprzez szybkie tempo akcji (mimo kilkuset stron), ale i poprzez świetnie oddany klimat upalnego Teksasu. Duchota, lejący się z nieba żar, spocone ciała, gorące powietrze. To się po prostu czuje na sobie.
A do tego przekonujący bohaterowie, prawdziwi z krwi i kości, bez udawania, z historią, z rysem psychologicznym, ze swoimi problemami i naleciałościami. Oni są jak prawdziwi. Wyglądają tak jak powinni, zachowują się odpowiednio, mówią tak jak powinni. Niesamowity klimat małego amerykańskiego rancza, małych amerykańskich miast. Doskonałe!
Lee Child jest w tym mistrzem. Bardzo dobra powieść.
PS Czytanie jej w upalne dni jest jakimś bliżej nieokreślonym masochizmem. Ale takim, który daje satysfakcję najwyższej próby. No ale mamy zimę, więc co najwyżej tylko trochę nas rozgrzeje.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Stephen King - Chudszy [recenzja]

Ostatnio w moje ręce wpadła niewinnie wyglądająca powieść Stephena Kinga Chudszy. Powieść, którą napisał jeszcze w czasach, gdy posługiwał się pseudonimem Richard Bachman (tutaj dodam, że pod tym pseudonimem opublikował kilka powieści, w tym chociażby: Wielki Marsz, Regulatorzy, Blaze, Uciekinier...). Powieść została wznowiona przez wydawnictwo Albatros w nowej szacie graficznej całej (zapowiadanej) serii. Fabuła początkowo mało wciągająca, wcale nie wróży niczego dobrego, ani też nie zachęca do dalszego czytania. I jak się okazuje - bardzo można się zwieść i szybko wpaść w miłą pułapkę zastawioną przez autora. Bo, jak się okazuje, fabuła i sam pomysł na powieść jest doskonały: otóż (odtąd dane wydawcy) Billy Halleck nie ma specjalnych powodów do narzekania. Jako wzięty adwokat z każdą sprawą zarabia coraz więcej. Sprawdza się jako mąż i ojciec. Ma wygodny dom i kochającą rodzinę. Jedyne, co go naprawdę trapi, to poważna nadwaga grożąca zawałem serca. Pewnego dnia, wracając z wystawn

Demony Normandii - Graham Masterton [recenzja]

Do niewielkiej miejscowości Pont D'Ouilly położonej w ciemnej i zimnej Normandii przyjeżdża Amerykanin, który jest kartografem zajmującym się przygotowywaniem map do książki poświęconej II wojnie światowej. Podczas przejażdżki po okolicy na jednej z wąskich i krętych dróżek dostrzega stary i zardzewiały czołg. Od miejscowych dowiaduje się, że czołg stoi w tym miejscu od czasów zakończenia II wojny światowej. Nikt w tym czasie nie miał odwagi go ruszać, zbliżać się do niego, ani tym bardziej - próbować go otwierać, bowiem - co pamiętają najstarsi mieszkańcy - czołg został celowo porzucony w tym miejscu, a właz do wnętrza został zaspawany. Sprawa zaczyna intrygować przybysza, który porzuca w kąt myślenie o sporządzeniu mapy i za wszelką cenę próbuje poznać tajemniczą historię czołgu. Jak zdołał się dowiedzieć o miejscowego gospodarza oraz jego córki, według pogłosek, czołg przynosi pecha - ludzie w pobliżu umierają gdy tylko się do niego zbliżą, mleko kiśnie, a z samego wraku d

Graham Masterton - Manitou [recenzja]

Wracamy do korzeni, czyli tam, gdzie ukształtowało się całe - jak się okaże później fantastyczne - pisarstwo Grahama Mastertona. Przyjrzyjmy się jego pierwszej powieści, która została wydana w 1975 i od razu wywołała zachwyt krytyków. Nie dziwne. To właśnie ona doskonale pokazuje i wyznacza niejako cały charakter pisarstwa Mastertona. Jego kolejne książki właśnie na takim schemacie będą się opierać. I jeżeli ktoś, kto chce rozpocząć przygodę z tym pisarzem zastanawia się od czego zacząć, to chyba nie muszę dodawać, że powinien właśnie od tej powieści.  Książkę Manitou po raz pierwszy czytałem około dziesięciu lat temu i wspominam tę lekturę bardzo dobrze. Książa zrobiła wówczas na mnie ogromne wrażenie. I to dzięki niej właśnie uznałem, że Masterton to pisarz, którego twórczość chcę poznać. To ona zawróciła mi tak mocno w głowie, że od tamtej pory Mastertona uważam za mistrza literatury grozy. Trochę subiektywnie i naiwnie, a może i przedwczesne sądy? Trudno. Postanowiłem po lata