Przejdź do głównej zawartości

Graham Masterton - Manitou [recenzja]

Wracamy do korzeni, czyli tam, gdzie ukształtowało się całe - jak się okaże później fantastyczne - pisarstwo Grahama Mastertona. Przyjrzyjmy się jego pierwszej powieści, która została wydana w 1975 i od razu wywołała zachwyt krytyków. Nie dziwne. To właśnie ona doskonale pokazuje i wyznacza niejako cały charakter pisarstwa Mastertona. Jego kolejne książki właśnie na takim schemacie będą się opierać. I jeżeli ktoś, kto chce rozpocząć przygodę z tym pisarzem zastanawia się od czego zacząć, to chyba nie muszę dodawać, że powinien właśnie od tej powieści. 
Książkę Manitou po raz pierwszy czytałem około dziesięciu lat temu i wspominam tę lekturę bardzo dobrze. Książa zrobiła wówczas na mnie ogromne wrażenie. I to dzięki niej właśnie uznałem, że Masterton to pisarz, którego twórczość chcę poznać. To ona zawróciła mi tak mocno w głowie, że od tamtej pory Mastertona uważam za mistrza literatury grozy. Trochę subiektywnie i naiwnie, a może i przedwczesne sądy? Trudno. Postanowiłem po latach przeczytać sobie raz jeszcze książkę.
A o czym jest ta świetna powieść?
Akcja powieści dzieje się we współczesnej Ameryce. To tam, do lekarza specjalizującego się w nowotworach, zgłasza się pacjentka z dziwną naroślą na karku. Twierdzi, że narośl pojawiała się dosłownie kilka dni temu, niemal z dnia na dzień. Po serii badań i prześwietleń lekarze podejmują ryzyko i decydują się zoperować dziwny guz. I wszystko potoczyłoby się zapewne dobrze, gdyby nie jeden szczegół - guz z dnia na dzień staje się coraz większy, powodując, że stan pacjentki pogarsza się, uniemożliwiając operację. Lekarze są bezradni. Każdy kolejny specjalista powołany do zbadania pacjentki rozkłada z bezradności ręce - ten przypadek przewyższa to, z czym mieli do czynienia do tej pory. Nikt nie wie co może być przyczyną  ogromnego guza, który nie tylko uniemożliwia zabieg, ale niemal wysysa z dziewczyny wszystkie siły witalne.
W tym samym czasie poznajemy szemranego czarodzieja, samozwańczego czarownika i przepowiadacza przyszłości, którego klientkami są zwykle bogate staruszki (bo te łatwiej jest oskubać z dolarów) - wróżbitę Harrego Erskina. Co oba wydarzenia, oba wątki łączy ze sobą? To właśnie do tego jasnowidza na dzień przed operacją zgłasza się wspominana dziewczyna, która pełna obaw o swoją przyszłość i powodzenie trudnej operacji, chce dowiedzieć się co ją czeka. Podczas wizyty zwierza się wróżbicie, że od jakiegoś czasu trapią ją tajemnicze sny...
Harry, początkowo niechętnie i z dużą dozą dystansu, zaczyna angażować się w tajemniczy i nietypowy przypadek swojej klientki. Ale to, paradoksalnie nie zasobny portfel potencjalnej klientki sprawia, że podejmuje się zadania odkrycia koszmarów, ale czysta chęć pomocy. Szczera i o dziwo bezinteresowna.
Tyle na temat treści. 
Zacznijmy od zalet książki, czyli właściwie tego, co składa się na powieść: pierwsze i najważniejsze to pomysł, który nie dość, że świetnie skonstruowany, to jeszcze lepiej zrealizowany. Jest pomysł, jest zagadka, jest stopniowe budowanie napięcia. Kolejna zaleta to tempo akcji, które zostało przez Mastertona precyzyjnie wyważone i rozwija się w umiarkowanym stopniu. Ani za wolno, ani za szybko, czyli tak, jak winno być w dobrym horrorze. 
Kolejny cykl zalet, o których warto wspomnieć: dobre dialogi, ciekawe postaci, dobra długość książki. Niby  banał, ale jedna to długość (niezbyt przeciągana opowieść) decyduje to tym, czy książka nam się podoba, czy nie. 
Manitou to powieść-klasyk. To jedna z tych książek, dzięki którym na polskim rynku dobrze się przyjął Graham Masterton, wyznaczając przy okazji tor, jakim będzie podążał. Ta powieść to również klasyk dlatego, ponieważ stanowi dziś ona jedną z ważniejszych pozycji w swoim gatunku - nie tylko w Polsce, Europie, ale myślę, że także i na całym świecie.
Ta powieści jest, po prostu genialna. I straszna.

Komentarze

  1. Czytałam tę książkę chyba z 20 lat temu :D Wtedy byłam pod wrażeniem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie tak dawno czytałem. Świetna książka.
    Łatwo i szybko się czyta, a fabuła wciąga niemiłosiernie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, uwielbiałam te indiańskie wątki u Mastertona. Choć ja zaczęłam chyba od "Drapieżców", jakoś w podstawówce, kompletnie nie ogarniałam Lovecrafta, no ale... ^^

    A co z kolekcjonerskim blogiem? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ostatnio nie miałem czasu, ale chyba któregoś dnia przysiądę i zrobię co trzeba - wreszcie! :)

      Usuń
  4. Czytałem ze 2 miesiące temu. Genialne. Super-lekkie pisanie, a do tego wciągające. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Za Mastertonem nie przepadam, duża część z jego książek to niestety lekkie gnioty, ale ma też i lepsze chwile ;-)
    Fajny blog (tematyka), szkoda, że nie udostępniłeś możliwości dodania go do obserwowanych ;-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Demony Normandii - Graham Masterton [recenzja]

Do niewielkiej miejscowości Pont D'Ouilly położonej w ciemnej i zimnej Normandii przyjeżdża Amerykanin, który jest kartografem zajmującym się przygotowywaniem map do książki poświęconej II wojnie światowej. Podczas przejażdżki po okolicy na jednej z wąskich i krętych dróżek dostrzega stary i zardzewiały czołg. Od miejscowych dowiaduje się, że czołg stoi w tym miejscu od czasów zakończenia II wojny światowej. Nikt w tym czasie nie miał odwagi go ruszać, zbliżać się do niego, ani tym bardziej - próbować go otwierać, bowiem - co pamiętają najstarsi mieszkańcy - czołg został celowo porzucony w tym miejscu, a właz do wnętrza został zaspawany. Sprawa zaczyna intrygować przybysza, który porzuca w kąt myślenie o sporządzeniu mapy i za wszelką cenę próbuje poznać tajemniczą historię czołgu. Jak zdołał się dowiedzieć o miejscowego gospodarza oraz jego córki, według pogłosek, czołg przynosi pecha - ludzie w pobliżu umierają gdy tylko się do niego zbliżą, mleko kiśnie, a z samego wraku d

Stephen King - Chudszy [recenzja]

Ostatnio w moje ręce wpadła niewinnie wyglądająca powieść Stephena Kinga Chudszy. Powieść, którą napisał jeszcze w czasach, gdy posługiwał się pseudonimem Richard Bachman (tutaj dodam, że pod tym pseudonimem opublikował kilka powieści, w tym chociażby: Wielki Marsz, Regulatorzy, Blaze, Uciekinier...). Powieść została wznowiona przez wydawnictwo Albatros w nowej szacie graficznej całej (zapowiadanej) serii. Fabuła początkowo mało wciągająca, wcale nie wróży niczego dobrego, ani też nie zachęca do dalszego czytania. I jak się okazuje - bardzo można się zwieść i szybko wpaść w miłą pułapkę zastawioną przez autora. Bo, jak się okazuje, fabuła i sam pomysł na powieść jest doskonały: otóż (odtąd dane wydawcy) Billy Halleck nie ma specjalnych powodów do narzekania. Jako wzięty adwokat z każdą sprawą zarabia coraz więcej. Sprawdza się jako mąż i ojciec. Ma wygodny dom i kochającą rodzinę. Jedyne, co go naprawdę trapi, to poważna nadwaga grożąca zawałem serca. Pewnego dnia, wracając z wystawn