Bohater powieści, John Trenton, jest antykwariuszem i prowadzi sklep z morskimi pamiątkami w miasteczku Salem. Witryna sklepu wychodzi na plac, na którym w XVII wieku spalono na stosie czarownicę. Po tragicznej śmierci żony, Jane, John popada w depresję psychiczną, na dodatek nawiedzają go nocne koszmary i wydaje mu się, że w domu gości duch zmarłej. Pewnego dnia kupuje na aukcji osiemnastowieczny obraz przedstawiający widok przylądka, na którym stoi jego dom. Kiedy jakiś tajemniczy mężczyzna koniecznie chce odkupić tę akwarelę, John postanawia rozwiązać jej zagadkę. Wkrótce odkrywa, że Jane była czarownicą na usługach azteckiego demona - Mictantecutli, władcy krainy umarłych. Zostaje wciągnięty w przerażający koszmar przeszłości, który staje się rzeczywistością.
Lektura Wyklętego zajęła mi dwa dni, i muszę przyznać szczerze, są to jedne z ciekawszych dni spędzonych w ogóle z jakąś książką grozy. A powróciłem do tej książki po latach, bowiem po raz pierwszy czytałem tę powieść jakieś dwanaście, może nawet trzynaście lat temu i zapamiętałem, że książka zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Tak było i tym razem, choć, oczywiście w pewnym i złagodzonym stopniu, ponieważ jak przez mgłę pamiętałem zarys fabuły (no i rzecz jasna zakończenie). Mimo tak ogromnego upływu lat książka nie straciła nic na swojej atrakcyjności. Ma ten swój charakterystyczny klimat Mastertona, dawnego i starego, którego nikt nie podrobi. Ma się ochotę usiąść, niczym główny bohater ze szklaneczką whiskey, i po prostu czytać o duchach, demonach, zatopionym statku, o małomiasteczkowym klimacie i problemach jego mieszkańców. Ma się więc oddać się mistrzowi kreowania światów indiańskich duchów.
W powieści, powiedziałbym, że nie brakuje niczego. Jest to pod każdym względem powieść spełniająca wszystkie kryteria niemal w najwyższej nocie. Dobra, wręcz doskonała fabuła. Ciekawy główny bohater (choć może trochę za mało stanowczy, może za mało bohaterski, ale przecież im bardziej jest on ludzki, słabszy, tym prawdziwszy?), przekonujące motywy działania, świetnie opisane (jak zawsze u Mastertona) sceny seksu, niezły (ale nie męczący) poziom brutalności.
No i świetny, naprawdę niepowtarzalny klimat książki, jakiego ze świecą szukać u np. Kinga,
Jak dla mnie klasyk i lektura obowiązkowa każdego fana horrorów.
Komentarze
Prześlij komentarz