
Recenzowany przeze mnie zbiór to wybór
opowiadań o Sherlocku Holmesie, który pod każdym względem wydaje
się wyjątkowy. To reprezentatywne miniopowieści ukazujące sposób
pracy tego słynnego detektywa. To taki przedsamek tego, co możemy w
pełni zobaczyć w powieściach tj. Studium w szkarłacie, Znaku czterech czy chociażby Dolinie trwogi. Ten zbiór to mikroskopijne ujęcie
całego kunsztu jego pracy, uprzejmości, spostrzegawczości, i całej jego wyjątkowości.
No właśnie, ale czy na pewno Holmes jest tak wyjątkowy, jak go opisują?
Holmes niewątpliwie jest interesujący i
każdy, kto przeczyta ten tom, przekona się o tym. Jego styl pracy
mocno odbiega od tego, co znamy z literatury bądź filmów. Nie ma
tu miejsca na błądzenie, pomyłki, niepewności. U niego wszystko
wydaje się oczywiste, każdy problem jest niemal w mig rozwiązany,
a wszelkie wątpliwości, o ile się takie pojawią w trakcie
śledztwa, szybko są rozwiewane. A wszystko dzięki rozmaitym czynnikom, jakimi
autor wspiera swojego bohatera, by ten, oczywiście, nigdy nie chybił
w swoich poszukiwaniach, a w konsekwencji - rozwiązaniu sprawy.
Bo to właśnie ma zawsze stanowić
największy atut Holmesa – on musi być nieomylny i zawsze musi być o krok przed
Watsonem, swoim przyjacielem i powiernikiem, ale i o krok przed nami –
czytelnikami. By blask Holmesa
zawsze świecił.
W moim odczuciu, w Holmesie nie ma nic
z nadzwyczajności. Owszem, jest dobrym detektywem, ma sporą wiedzę
w dziedzinach ścisłych, ale nie jest on ani geniuszem, ani nie jest
niezastąpiony, ani też nad wyraz uzdolniony. To tylko pozory.
Ta opowieść jest tak skonstruowana, sposób
narracji prowadzony przez Watsona tak snuty, że Holmes zawsze, ale
to zawsze, wyda nam się lepszy od innych, no i od nas, oczywiście. To właśnie w sposobie narracji tkwi cała tajemnica Sherlocka
Holmesa. Wynika to z tego, że poznajemy śledztwo z punktu widzenia
doktora Watsona, który nie zawsze jest ze wszystkim obeznany, ani
nie jest ze wszystkim na bieżąco, ani też nie jest specjalnie
przenikliwy. I tym samym jesteśmy skazani na to, byśmy każde
śledztwo, każdy ślad, każdą osobę poznawali z jego punktu
widzenia, a więc z góry jesteśmy na przegranej pozycji. Nie
jesteśmy w stanie wyprzedzić myślenia Holmesa, bo nikt nam nie
opowiada o tym, co on robi. Nie możemy być z nim w trakcie szukania
śladów. Zawsze wszystkiego dowiadujemy się na końcu, a więc
wszystko odbywa się poza naszą widzą. W takim sposobie opowiadania każdy, kto rozwiązuje jakąś sprawę, wydaje się geniuszem - gdy ją rozwiąże.
Haczyk całej zabawy polega na odpowiednim dawkowaniu informacji. I tyle.
Przygody Sherlocka Holmesa to jednak niewątpliwie kawał fajnie napisanej literatury. Świetna zabawa i doskonała rozrywka. Mimo minusów, o który wspomniałem, wcale to nie ujmuje książce, bo nigdzie nie jest poodwiedzane tak, że musimy iść krok w krok za głównym bohaterem. W dwunastu przedstawionych opowiadaniach mamy zagwarantowane, że nie raz się uśmiechniemy, nie raz będziemy zaskoczeni, ale i nie raz poczujemy, jakbyśmy odwiedzili właśnie mroczny Londyn z końca XIX wieku.
Komentarze
Prześlij komentarz