Przejdź do głównej zawartości

Ostatnią kartą jest śmierć - Anna Klejzerowicz [recenzja]

Ostatnią kartą jest śmierć to lekki i przyjemny kryminał, którego akcja rozgrywa się w nienazwanym, anonimowym niedużym polskim miasteczku. Trzydziestoletnia dziennikarka Weronika Daglewska czując się nie w pełni szczęśliwa, i czując niedosyt a wręcz jakiś brak w swoim życiu, postanawia skorzystać z usługi wróżki, by ta pomogła jej odczytać swoją przyszłość. Chce się dowiedzieć czy długo będzie musiała czekać na swojego ukochanego? Czy ten stan, niezbyt miły i przyjemny, trwać będzie wiecznie? Martwi się, że jej życie mija zbyt szybko, i nie tak jakby zapewne chciała, więc odczytanie swojej przyszłości z kart tarota, jak sądzi, jest dobrym pomysłem.
Wróżba okazała się średnio zadowalająca. Wręcz przeciwnie. Karty były bezlitosne. Weronikę czeka jakieś niebezpieczeństwo.
Po jakimś czasie Weronika dowiaduje się, że wróżka u której była, Semiramida, popełniła samobójstwo. Jej śmierć mocno wstrząsnęła młodą dziennikarką. Policja zamyka śledztwo uznając to za targnięcie się na własne życie. Ale czy tak było na pewno?
Dziewczyna postanawia na własną rękę dowiedzieć się co tak naprawdę było powodem jej śmierci. Co więcej, to sam mąż wróżki prosi o przysługę dziennikarkę, by ta jak najszybciej zbadała tę sprawę.
Każdy kolejny dzień przynosi niemałe niespodzianki. Okazuje się, że wokół osoby Semiramidy od dawna narastały konflikty, niejasności, a ona sama była dość nietypową osobą, która zdążyła narobić sobie wrogów.
Kryminał ten to lekka i przyjemna forma, przez którą jest w stanie przebrnąć absolutnie każdy, nawet ktoś, kto nie jest pasjonatem kryminałów. To łagodna wręcz historia ukazująca ludzkie słabości, cierpienia, żal, jak również komizm, przypadek i... miłość. Rzecz godna polecenia jako lektura uzupełniająca na nudny i długi wieczór.
Niestety książka nie jest pozbawiona wad. Pierwszą i najbardziej rażącą jest ubogość opisów, a więc wszystko to, co powieść powinna w sobie mieć. Praktycznie cała opowieść jest bardzo prostym i krótkim zapisem wydarzeń i dialogów. Nie ma niczego ponadto. Tym samym Ostatnią kartą jest śmierć bardziej zasługuje na miano czegoś z pogranicza noweli, a nie powieści. Krótka forma aż do przesady zdaje wysuwać się na plan pierwszy. Ów brak opisów – cóż... kogoś może cieszyć, bo czyta się błyskawicznie, mnie jednak trochę przeszkadzał. Brakowało mi w tej opowieści zbliżenia się i do postaci, do miejsc, do całego świata przedstawionego. Wolałbym poczuć je bardziej, obejrzeć, lepiej sobie wyobrazić. Niestety, musiałem się tutaj zadowolić wyłącznie swoją wyobraźnią. Co w rezultacie, rzecz jasna, ma swoje plusy i minusy.
Podsumowując, Ostatnią kartą jest śmierć to niewymagająca lektura dla każdego. To książka na jeden wieczór dla kogoś, kto ma ochotę oderwać się od codzienności, by zatopić się w kryminalnej opowieści. Bez zbytniego angażowania, bez gwarancji, że to literatura najwyższych lotów.

Komentarze

  1. Zamierzam jutro wziąć się za lekturę tej książki i mam nadzieję, że nie będzie aż tak źle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jestem ciekawy Twojej opinii. w sumie nie czytałem żadnej innej recenzji tej książki, więc chętnie zweryfikuje swój pogląd.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Demony Normandii - Graham Masterton [recenzja]

Do niewielkiej miejscowości Pont D'Ouilly położonej w ciemnej i zimnej Normandii przyjeżdża Amerykanin, który jest kartografem zajmującym się przygotowywaniem map do książki poświęconej II wojnie światowej. Podczas przejażdżki po okolicy na jednej z wąskich i krętych dróżek dostrzega stary i zardzewiały czołg. Od miejscowych dowiaduje się, że czołg stoi w tym miejscu od czasów zakończenia II wojny światowej. Nikt w tym czasie nie miał odwagi go ruszać, zbliżać się do niego, ani tym bardziej - próbować go otwierać, bowiem - co pamiętają najstarsi mieszkańcy - czołg został celowo porzucony w tym miejscu, a właz do wnętrza został zaspawany. Sprawa zaczyna intrygować przybysza, który porzuca w kąt myślenie o sporządzeniu mapy i za wszelką cenę próbuje poznać tajemniczą historię czołgu. Jak zdołał się dowiedzieć o miejscowego gospodarza oraz jego córki, według pogłosek, czołg przynosi pecha - ludzie w pobliżu umierają gdy tylko się do niego zbliżą, mleko kiśnie, a z samego wraku d

Stephen King - Chudszy [recenzja]

Ostatnio w moje ręce wpadła niewinnie wyglądająca powieść Stephena Kinga Chudszy. Powieść, którą napisał jeszcze w czasach, gdy posługiwał się pseudonimem Richard Bachman (tutaj dodam, że pod tym pseudonimem opublikował kilka powieści, w tym chociażby: Wielki Marsz, Regulatorzy, Blaze, Uciekinier...). Powieść została wznowiona przez wydawnictwo Albatros w nowej szacie graficznej całej (zapowiadanej) serii. Fabuła początkowo mało wciągająca, wcale nie wróży niczego dobrego, ani też nie zachęca do dalszego czytania. I jak się okazuje - bardzo można się zwieść i szybko wpaść w miłą pułapkę zastawioną przez autora. Bo, jak się okazuje, fabuła i sam pomysł na powieść jest doskonały: otóż (odtąd dane wydawcy) Billy Halleck nie ma specjalnych powodów do narzekania. Jako wzięty adwokat z każdą sprawą zarabia coraz więcej. Sprawdza się jako mąż i ojciec. Ma wygodny dom i kochającą rodzinę. Jedyne, co go naprawdę trapi, to poważna nadwaga grożąca zawałem serca. Pewnego dnia, wracając z wystawn

Graham Masterton - Manitou [recenzja]

Wracamy do korzeni, czyli tam, gdzie ukształtowało się całe - jak się okaże później fantastyczne - pisarstwo Grahama Mastertona. Przyjrzyjmy się jego pierwszej powieści, która została wydana w 1975 i od razu wywołała zachwyt krytyków. Nie dziwne. To właśnie ona doskonale pokazuje i wyznacza niejako cały charakter pisarstwa Mastertona. Jego kolejne książki właśnie na takim schemacie będą się opierać. I jeżeli ktoś, kto chce rozpocząć przygodę z tym pisarzem zastanawia się od czego zacząć, to chyba nie muszę dodawać, że powinien właśnie od tej powieści.  Książkę Manitou po raz pierwszy czytałem około dziesięciu lat temu i wspominam tę lekturę bardzo dobrze. Książa zrobiła wówczas na mnie ogromne wrażenie. I to dzięki niej właśnie uznałem, że Masterton to pisarz, którego twórczość chcę poznać. To ona zawróciła mi tak mocno w głowie, że od tamtej pory Mastertona uważam za mistrza literatury grozy. Trochę subiektywnie i naiwnie, a może i przedwczesne sądy? Trudno. Postanowiłem po lata