Przejdź do głównej zawartości

HARLAN COBEN - SZEŚĆ LAT PÓŹNIEJ [RECENZJA]

Czym chce nas zaskoczyć Harlan Coben w nowej powieści?
Sześć lat temu Natalie Avery, ukochana Jake'a Fishera, miłość jego życia, wyszła za innego mężczyznę. Przyszedł wtedy na jej ślub i odrętwiały z bólu patrzył, jak ubrana w białą suknię składa przysięgę małżeńską. Przez sześć lat żył ze złamanym sercem, wypełniając pustkę pracą. Przez sześć lat dotrzymywał obietnicy, jaką na nim wymogła: zostawi ją i jej męża Todda w spokoju, nie będzie jej śledził, nie będzie dzwonił ani nawet do niej mailował. Ale jego uczucia nie wygasły. Kiedy przypadkiem natrafia w internecie na nekrolog Todda Sandersona – dziwnym zbiegiem okoliczności absolwenta College'u Lanforda, na którym sam jest wykładowcą nauk politycznych – nie może się powstrzymać i rezerwuje lot do Savannah. Na pogrzebie czeka go niespodzianka... pogrążona w żałobie wdowa to nie Natalie, ale zupełnie inna kobieta. Co więcej – była żoną Todda od ponad dziesięciu lat. Kim zatem była Natalie? I czy w ogóle istniała? Czy wspomnienia cudownych chwil, jakie z nią spędził, są jedynie produktem jego wyobraźni? (fragm. opisu wydawcy).

Z pewnym dystansem podchodziłem do najnowszej powieści Cobena obawiając się, że znów - podobnie jak w przypadku ostatnich jego książek - lekko się rozczaruje i będę zmuszony przyznać rację różnym recenzentom, mówiąc, że każda kolejna powieść niekwestionowanego mistrza intrygi jest coraz gorsza, a samego Cobena trzeba już zawsze traktować z przymrużeniem oka. Bałem się, że kolejna kupiona książka okaże się niecelnym i zmarnowanym strzałem, a ja sam będę musiał poszukać sobie nowego mistrza amerykańskich kryminałów. Takiego, który znów spowoduje, że będę czuł dreszcz na plecach.
Tak się jednak, na razie, jeszcze nie musi stać, ponieważ w przypadku najnowszej powieści Sześć lat później, wcale (na szczęście) tak nie jest, by można powiedzieć, że Coben się zestarzał, a on sam powiela dawno sprawdzone schematy. Nie. Jest bardzo dobrze, bowiem autor wysoko postawił poprzeczkę. Śmiało można rzec, że powieść jest w stanie zaspokoić oczekiwania stałych jego czytelników, ponieważ wciąż potrafi zaskakiwać, zwodzić za nos, mieszać nasze czytelnicze szyki i zwyczajnie - trochę postraszyć. 
Głównym elementem powieści, dominującym wręcz, jest tajemnica. To na nim osadza się cała opowieść. Wszystko z czym będzie bohater musiał stoczyć bój owiane jest grubą warstwą tajemnicy. Wszystko jest ukryte, a wszelkie poszlaki i domysły, kierują go (i nas samych) w zupełnie nieznane i niespodziewane obszary, miejsca i wydarzenia. Jak to u Cobena.

PLUSY:
Generalnie powieść jest dobra. Ma w sobie wszystko to, czego oczekiwalibyśmy po typowym amerykańskim thrillerze. Strzelaniny, pościgi, mylenie tropów, zacieranie tożsamości. Jest przede wszystkim sporo dynamiki, ruchu i zwrotów akcji, a więc wszystko to, co Ameryka lubi najbardziej.

MINUSY:
Paradoksalnie czymś, co zaliczyłbym na minus jest to, że Coben przede wszystkim nie zaskakuje bohaterami, dialogami, a więc tworzeniem świata przedstawionego. Jest on zwyczajowo schematyczny i przewidywalny. Niby fabularnie zaskakuje, bo Coben właśnie tak konstruuje fabułę, jednakże na płaszczyźnie całej reszty, są to odgrzewane kotlety, a my mamy wrażenie, że wciąż czytamy jedną i tę samą opowieść.

Marki i firmy: cały Coben. Bez iPhone'ów się nie obejdzie, co strona, to iPhone. Reklama? Przypadek? Sam już nie wiem, ale drażni mnie to i nigdy nie zrozumiem, dlaczego autor nie napisze po prostu "bohater wziął do ręki telefon...".

Ostatni minus, to język. Do bólu prosty, powtarzalny, wręcz dziecinny. Nie podoba mi się tez to, że narrator ciągle się do nas zwraca, za wszelką cenę próbuje przypodobać i nawiązać kontakt poprzez zwroty: "Znacie to uczucie, co?, Wiecie co mam na myśli, nie?". 
Po co? Czy każdy amerykański bohater musi się szczerzyć perłowym uśmiechem i udawać naszego przyjaciela, nawet w chwili, gdy do skroni ma przystawioną zimną spluwę?
 


Komentarze

  1. mam jedną książkę tego autora za sobą, ale trochę się zawiodłam i jakoś nie kusi mnie żeby sięgać po kolejne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kolejne są poniekąd wtórne, podobne, ale i tak dostarczają sporo rozrywki :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Stephen King - Chudszy [recenzja]

Ostatnio w moje ręce wpadła niewinnie wyglądająca powieść Stephena Kinga Chudszy. Powieść, którą napisał jeszcze w czasach, gdy posługiwał się pseudonimem Richard Bachman (tutaj dodam, że pod tym pseudonimem opublikował kilka powieści, w tym chociażby: Wielki Marsz, Regulatorzy, Blaze, Uciekinier...). Powieść została wznowiona przez wydawnictwo Albatros w nowej szacie graficznej całej (zapowiadanej) serii. Fabuła początkowo mało wciągająca, wcale nie wróży niczego dobrego, ani też nie zachęca do dalszego czytania. I jak się okazuje - bardzo można się zwieść i szybko wpaść w miłą pułapkę zastawioną przez autora. Bo, jak się okazuje, fabuła i sam pomysł na powieść jest doskonały: otóż (odtąd dane wydawcy) Billy Halleck nie ma specjalnych powodów do narzekania. Jako wzięty adwokat z każdą sprawą zarabia coraz więcej. Sprawdza się jako mąż i ojciec. Ma wygodny dom i kochającą rodzinę. Jedyne, co go naprawdę trapi, to poważna nadwaga grożąca zawałem serca. Pewnego dnia, wracając z wystawn

Demony Normandii - Graham Masterton [recenzja]

Do niewielkiej miejscowości Pont D'Ouilly położonej w ciemnej i zimnej Normandii przyjeżdża Amerykanin, który jest kartografem zajmującym się przygotowywaniem map do książki poświęconej II wojnie światowej. Podczas przejażdżki po okolicy na jednej z wąskich i krętych dróżek dostrzega stary i zardzewiały czołg. Od miejscowych dowiaduje się, że czołg stoi w tym miejscu od czasów zakończenia II wojny światowej. Nikt w tym czasie nie miał odwagi go ruszać, zbliżać się do niego, ani tym bardziej - próbować go otwierać, bowiem - co pamiętają najstarsi mieszkańcy - czołg został celowo porzucony w tym miejscu, a właz do wnętrza został zaspawany. Sprawa zaczyna intrygować przybysza, który porzuca w kąt myślenie o sporządzeniu mapy i za wszelką cenę próbuje poznać tajemniczą historię czołgu. Jak zdołał się dowiedzieć o miejscowego gospodarza oraz jego córki, według pogłosek, czołg przynosi pecha - ludzie w pobliżu umierają gdy tylko się do niego zbliżą, mleko kiśnie, a z samego wraku d

Graham Masterton - Manitou [recenzja]

Wracamy do korzeni, czyli tam, gdzie ukształtowało się całe - jak się okaże później fantastyczne - pisarstwo Grahama Mastertona. Przyjrzyjmy się jego pierwszej powieści, która została wydana w 1975 i od razu wywołała zachwyt krytyków. Nie dziwne. To właśnie ona doskonale pokazuje i wyznacza niejako cały charakter pisarstwa Mastertona. Jego kolejne książki właśnie na takim schemacie będą się opierać. I jeżeli ktoś, kto chce rozpocząć przygodę z tym pisarzem zastanawia się od czego zacząć, to chyba nie muszę dodawać, że powinien właśnie od tej powieści.  Książkę Manitou po raz pierwszy czytałem około dziesięciu lat temu i wspominam tę lekturę bardzo dobrze. Książa zrobiła wówczas na mnie ogromne wrażenie. I to dzięki niej właśnie uznałem, że Masterton to pisarz, którego twórczość chcę poznać. To ona zawróciła mi tak mocno w głowie, że od tamtej pory Mastertona uważam za mistrza literatury grozy. Trochę subiektywnie i naiwnie, a może i przedwczesne sądy? Trudno. Postanowiłem po lata