Najnowsza i długo wyczekiwana powieść Grahama Masterona ukazała się raptem paręnaście dni temu. Nie mogłem sobie odmówić, by nie sięgnąć po nią i od razu przeczytać. Opis bowiem wydaje się naprawdę, naprawdę kuszący i nie pozostawia żadnych złudzeń, że będziemy mieli do czynienia z dobrze napisaną i wciągającą powieścią, która przeniesie nas w inny wymiar.
Przejdę od razu do konkretów i wypunktuje mocne i słabe strony powieści:
Opis wydawcy (skrócony) mówi nam, że akcja dzieje się w Kalifornii, w rejonie Gór Kaskadowych. Młoda kochająca się para – Michael i Tasha – pada ofiarą psychopaty, który taranuje ich samochód, z premedytacją spychając go na przeciwległy pas autostrady. Kobieta ginie na miejscu. Michael odzyskuje przytomność w prywatnej klinice pourazowej u podnóża góry Shasta. Jego obrażenia są poważne – doznał uszkodzenia kręgosłupa, przez dwa miesiące pozostawał w śpiączce. Nie pamięta wypadku, nie wie, kim jest. Z dokumentów wynika, że nazywa się Gregory Merrick. Rodzina (matka i siostra) została o wszystkim poinformowana, na bieżąco interesuje się przebiegiem leczenia. Terapia ma potrwać kilka miesięcy: Michael przez krótki okres pozostanie w klinice, a następnie zamieszka w domu Isobel, jednej z mieszkanek pobliskiej osady Trinity. Mężczyzna stopniowo odzyskuje sprawność fizyczną. Z kliniki przeprowadza się do pięknej Isobel, która – jak się okazuje – jest obdarzona niepohamowanym apetytem seksualnym. Przyjemność uprawiania z nią seksu psuje jednak lodowaty chłód, jaki przenika wtedy całe jego ciało. W miarę upływu czasu Michaelowi wraca pamięć: nabiera pewności, że wcale nie nazywa się Gregory. Zaczyna zadawać coraz więcej pytań; niestety odpowiedzi niczego nie wyjaśniają. Wydaje się, że wszyscy wokół kłamią – zarówno lekarze, jak mieszkańcy Trinity. W osadzie niewątpliwie dzieje się coś dziwnego...
Przejdę od razu do konkretów i wypunktuje mocne i słabe strony powieści:
+ PLUSY:
Z perspektywy dorobku pisarza książka jest czymś poniekąd nowym. Widać, porzucił on pomysł zastraszenia czytelnika starymi indiańskimi duchami, okrutnymi scenami, przerażającą makabrą i postawił na zupełnie nowe rozwiązania, co tylko wychodzi na dobre.
Śpiączka to powieść niezwykle wciągająca, napisana szybkim i dynamicznym językiem, co uważam za ogromną zaletę, bowiem horror nie zawsze wymaga wymuszonej objętości. Umiejętnie opisana i dobrze skondensowana historia to zdecydowanie zaleta tej powieści.
Dialogi - błyskotliwe, napędzające dynamikę. Po prostu klasa!
Klimat powieści - zimny, ciemny, wprawiający nas w nastrój błądzenia, niepewności a my sami powoli zaczynamy czuć się zagubieni, niczym bohaterowie tej książki, jak wprowadzeni do ciemnego i zimnego lasu, z którego za nic nie możemy się wydostać...
- MINUSY
Przed wszystkim powieść pozostawia pewien niedosyt; może bardziej określiłbym to jako nie do końca jasne i zrozumiałe postępowanie głównego bohatera (zwłaszcza jeśli chodzi o zakończenie); moim zdaniem pozostaje one niejako dziwne, a może...
Trochę powierzchownie i niezbyt wnikliwie opisane miasteczko, w którym toczy się akcja powieści. Można było lepiej, ciut więcej
Minus, choć tego nie włączam w ocenę końcową, należy się komuś, kto odpowiadał za podział powieści na rozdziały (wydawca, autor?). Są one sztuczne i niepotrzebnie dzielą tę samą akcję, dialog, na części. Zupełnie niczemu to dobremu nie służy
Minus kolejny, choć nie włączam go do oceny końcowej to polska okładka, która pozostawia wiele do życzenia. Nie ukrywam mojego zdziwienia i zszokowania patrząc na jej jakość, dobór ilustracji oraz wykonanie końcowe. Okładka ma przyciągać uwagę, nawiązywać do treści, a ta niestety ani nie nawiązuje i jeszcze powoduje pewien niesmak, że aż wstyd wyciągać ją w miejscu publicznym
Podsumowując, Śpiączka to ciekawa powieść, która kradnie nasz czas, naszą uwagę i przenosi do świata zapomnienia, być może świata nieistniejącego, ukrytego gdzieś u podnóża góry, wokół której dzieją się dziwne i mroczne wydarzenia. Gwarantuje dobrą rozrywkę, zapewnia przeżycie chwil grozy, ale...
...ale nic więcej. Niestety, powieść z dobrym potencjałem wyjściowym (sam pomysł) został zrealizowany troszkę powierzchownie, nie do końca starannie, no i pozostawia jakąś - w moim odczuciu - lukę.
Komentarze
Prześlij komentarz