
Jack Wallace, z pochodzenia Polak, który mieszka w Stanach Zjednoczonych, dokładnie w Chicago, prowadzi polską restauracji. Nie jest to łatwe, bowiem trud prowadzenie interesu to niejeden problem, z jakim się zmaga. Dodatkowo od czasu śmierci żony samotnie wychowuje syna, który cierpi na zespół Aspergera. Dziecko jest zbyt poważne jak na swój wiek, nie zna się na żartach, będąc przy tym niezwykle inteligentnym.
Pewnego dnia Jack dowiaduje się o tragedii, jaka rozegrała się na obozie skautowym w Owasippi. Samobójstwo popełniło tam jednocześnie aż siedemnastu skautów i kilku opiekunów. Wśród ofiar znalazł się przyjaciel jego syna, Sparky’ego. Policja nie potrafi wyjaśnić przyczyn tego tragicznego wydarzenia.
Po jakimś czasie Jack dowiaduje się, że dawno temu, w czasie drugiej wojny światowej samobójstwo popełnił także jego pradziadek. Okoliczności jego śmierci przypominają te tragiczne wydarzenia sprzed kilku dni. Jak się okazuje, Jack szybko zaczyna łączyć fakty, podobieństwa oraz wszelkie okoliczności obu tych masakr i dochodzi do wniosku, że by odkryć Wyjaśnienie tajemnicy zbiorowego samobójstwa amerykańskich skautów oraz jego przodka, będzie musiał się udać do Polski. To tam przy pomocy pracownika naukowego Uniwersytetu Warszawskiego odkryje przerażające tajemnice sprzed wielu lat.
Zacznę od słabszych punktów powieści, chociaż jest ich niewiele, a właściwie wcale. Od razu się wytłumaczę: słabe, to znaczy takie, które nie stanowią dla mnie żadnej nowości i są pomysłem wtórnym.
Pierwszą, na którą od razu zwróciłem uwagę, to trochę wyeksploatowany motyw, a może bardziej schemat mastertonowskiego bohatera w średnim wieku, który samotnie (albo akurat w danej chwili rozwoju powieści) wychowuje lub opiekuje się młodszym synem - i popada oczywiście w niemałe kłopoty. Wystarczy tutaj przytoczyć powieści takie jak: Rytuał, Drapieżców, które siłą rzeczy, opierają się na zbliżonym rozwiązaniu i przywołują w nas skojarzenia: "skądś to znam, gdzieś to chyba czytałem". Oczywiście w niczym to nie przeszkadza, samej fabule Paniki nie ujmuje, może wręcz przeciwnie - nam czytelnikom pomaga wczuć się i utożsamić z głównym bohaterem, nieco pokrzywdzonym przez los. Niemniej, czuć pewne znane już nam rozwiązanie, model. Coś, co już było i tylko do tego bym się przyczepił.
A zalety książki?
Cała reszta, a więc wszystko to, co zostało nam zaprezentowane. Miejsce, klimat, atmosfera, no i rzecz jasna, sama fabuła - wszystko zasługuje na pochwałę.
Cała reszta, a więc wszystko to, co zostało nam zaprezentowane. Miejsce, klimat, atmosfera, no i rzecz jasna, sama fabuła - wszystko zasługuje na pochwałę.
Doskonały pomysł, który jest swoistym nowatorstwem. Masterton poszedł trochę inną ścieżką niż dotychczas i chwała mu za to. Wreszcie coś naprawdę oryginalnego i coś... co nas naprawdę przeraża.
Główny bohater, którego kupujemy od samego początku (poza tym moim wcześniejszym "ale"..) Wczuwamy się w jego trudną sytuację, poprzez dobrze nakreślony charakter (choć pewnie można by sporo dodać, ale nie ma co przesadzać - od horroru nie trzeba wymagać głębokich rysów psychologicznych postaci), poprzez dobre opisy i dynamiczne dialogi.
Całość jest bardzo spójna i niezwykle równa, co dziś - wśród literatury grozy i w ogóle popularnej - bywa rzadkością. Wszystkie wątki do sobie pasują, nic nie zostaje pominięte, czy pozbawione odpowiedniej uwagi. Wygląda to naprawdę na bardzo dobrą robotę, zwłaszcza coś, co mnie zachwyciło - doskonałe opisy paniki, lęku, strachu. Chyba nigdy do tej pory nie czytałem literatury, w której czułbym taki niepokój, wzrastający dosłownie nagle, pojawiający się niemalże znikąd, by potem, zaraz po osiągnięciu punktu kulminacyjnego, spłynąć - powoli, ostrożnie, bez obaw, że i nam, czytelnikom, coś się stanie.
Przeczytałem tę powieść z wielkim zaciekawieniem, które - co tutaj dużo kryć - narastało stopniowo z każdą stroną. Moim zdaniem jest to jedna z czołowych powieści Mastertona, jaką napisał w ostatnich latach. Co więcej, chyba jedna z dojrzalszych, pełniejszych, z pewną nutą nostalgii i...
... doskonałego zakończenia.
... doskonałego zakończenia.
Masterton i doskonałe zakończenie...to coś nowego :D Choć jestem wielkim fanem, to muszę przyznać, że zakończenia rzadko mu się udają. Ale mi to nie przeszkadza, Mastertona biore w ciemno, a skoro "Panikę" tak dobrze oceniasz, to też na pewno przeczytam.
OdpowiedzUsuńMasterton jest bardzo nierówny. Tej książki nie czytałam, chętnie sprawdzę, jak udała mu się powieść z polskim wątkiem :)
OdpowiedzUsuńPasja z jaką piszesz o Mastertonie jest zaraźliwa:)
OdpowiedzUsuńRównież byłem mile zaskoczony tą powieścią, choć faktycznie jego twórczość przypomina sinusoidę - raz potrafi zauroczyć, a raz niekoniecznie. W ogólnym rozrachunku "Panika" zdecydowanie na plus:) Pozdrawiam, Konrad.
OdpowiedzUsuń