Przejdź do głównej zawartości

Zabójcze umysły: ostre cięcie - Max Allan Collins [recenzja]

Jakiś czas temu w moje ręce wpadła książka Criminal Mind - Zabójcze umysły. Jest to pierwsza w Polsce książka otwierająca cykl opowiadający o profilerach kryminalnych. Książka, która jak się okazuje, została napisana na podstawie... serialu. Tak właśnie. Ładnie wydana, z dobrą okładką oraz znajomym logo jednej ze stacji telewizyjnej gdzieś w tle stanowi swoistą nowość na polskim rynku literatury grozy, ściślej - kryminalnej. 
Bo oto w przypadku tej książki okazuje się, że mamy do czynienia nie z dziełem pierwotnym, lecz niejako wtórnym. I choć to zjawisko niezwykle rzadkie, przynajmniej na naszym rodzimym rynku wydawniczym, to jednak pomysł, realizacja, oraz efekt końcowy, nieco mnie zaskoczył. Pozytywnie, ponieważ dostajemy świetnie napisaną książkę (sprawnym reporterskim językiem) która opowiada o codziennej pracy profilerów kryminalnych działających przy FBI. Ale właśnie tutaj kończy się - a może i zaczyna się ta niespodzianka - książka odtwarza jedynie przygody bohaterów znanych z serialu.
O czym dokładniej jest książka?
Członkowie Jednostki Analizy Behawioralnej to elita zespołu profilerów FBI, której zadaniem jest rozpracowywanie najbardziej nieobliczalnych zabójczych umysłów w kraju i przewidywanie ich następnych posunięć – zanim jeszcze uda im się powtórnie uderzyć.
Zespół JAB zostaje wezwany do Lawrence w stanie Kansas, by przeprowadzić śledztwo w sprawie serii zabójstw wśród bezdomnych. Ofiary, które zginęły w wyniku pchnięcia nożem, miały na sobie czyste ubrania, były zadbane i świeżo wykąpane. Według profilera Jasona Gideona są to starannie zaplanowane morderstwa, dokonywane w odosobnionych miejscach i będące realizacją chorych fantazji jednego bądź większej liczby nieznanych sprawców.
Uprowadzenie młodej dziewczyny to druga, pozornie niepowiązana z pierwszą, sprawa, którą ma rozwiązać JAB. Gideon, wbrew opiniom patologów, domyśla się, że jest między nimi ponury związek. Trzeba znaleźć porwaną, zanim i ona zginie. Psychologiczna rozgrywka między sprawcą a profilerami staje się coraz bardziej dramatyczna.

Bardzo trudno jest ocenić obiektywnie to, z czym mamy do czynienia, bo... co tutaj właściwie ocenić? Książkę, serial, a może próbę połączenia jednego z drugim, pomysł, warsztat literacki, oryginalność? A może coś jeszcze innego? Ale jak ocenić stosunek książki do serialu, jeśli się go wcześniej nie oglądało? Czy da się przyłożyć ze sobą te dwie formy sztuki, by je porównać?
Odpowiedź, siłą rzeczy, musi zawierać w sobie kompromis: należy ocenić książkę, bo to ona stanowi tutaj materię, dzięki której wchodzimy w opowiadany świat. To ona nas wprowadza w tajniki pracy profilerów. To ona ma za zadanie przybliżyć nam świetną zagadkę kryminalną, i to, jak próbują sobie z nią poradzić specjaliści od seryjnych zabójców.
Criminal minds - Zabójcze umysły to rzecz bardzo dobra. Zaletą książki jest niewątpliwie to, że jest ona zastrzykiem świeżości na polskim rynku wydawniczym i dostarcza nam ona wielu ciekawych emocji, rozrywki, zabawy - ale i strachu. Patrzymy na świat przestępczy i na śledztwo z wielu perspektyw. 
Autor, co uważam za wielką zaletę, przybliża nam sylwetki głównych bohaterów zdawkowo, ale na tyle, byśmy o każdym w profilerów wyrobili sobie własne zdanie. Nie przeciążając przy tym naszej cierpliwości. 

Na koniec: Zabójcze umysły - ostre cięcie to spora dawka dobrej literatury kryminalnej. I to obowiązkowa literatura dla fanów seryjnych zabójców. Zapewniam, że nikt nie będzie się nudził ani przez chwilę. A i pozna przy tym tajniki pracy specjalistów o zabójczych umysłów.



Komentarze

  1. Jestem fanką serialu Criminal Minds i chyba jednak zrezygnuję z tej książki. Nie jestem przekonana o jej wartości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja właśnie nigdy nie oglądałem i dzięki temu pewnie lepiej mi się czytało :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Demony Normandii - Graham Masterton [recenzja]

Do niewielkiej miejscowości Pont D'Ouilly położonej w ciemnej i zimnej Normandii przyjeżdża Amerykanin, który jest kartografem zajmującym się przygotowywaniem map do książki poświęconej II wojnie światowej. Podczas przejażdżki po okolicy na jednej z wąskich i krętych dróżek dostrzega stary i zardzewiały czołg. Od miejscowych dowiaduje się, że czołg stoi w tym miejscu od czasów zakończenia II wojny światowej. Nikt w tym czasie nie miał odwagi go ruszać, zbliżać się do niego, ani tym bardziej - próbować go otwierać, bowiem - co pamiętają najstarsi mieszkańcy - czołg został celowo porzucony w tym miejscu, a właz do wnętrza został zaspawany. Sprawa zaczyna intrygować przybysza, który porzuca w kąt myślenie o sporządzeniu mapy i za wszelką cenę próbuje poznać tajemniczą historię czołgu. Jak zdołał się dowiedzieć o miejscowego gospodarza oraz jego córki, według pogłosek, czołg przynosi pecha - ludzie w pobliżu umierają gdy tylko się do niego zbliżą, mleko kiśnie, a z samego wraku d

Stephen King - Chudszy [recenzja]

Ostatnio w moje ręce wpadła niewinnie wyglądająca powieść Stephena Kinga Chudszy. Powieść, którą napisał jeszcze w czasach, gdy posługiwał się pseudonimem Richard Bachman (tutaj dodam, że pod tym pseudonimem opublikował kilka powieści, w tym chociażby: Wielki Marsz, Regulatorzy, Blaze, Uciekinier...). Powieść została wznowiona przez wydawnictwo Albatros w nowej szacie graficznej całej (zapowiadanej) serii. Fabuła początkowo mało wciągająca, wcale nie wróży niczego dobrego, ani też nie zachęca do dalszego czytania. I jak się okazuje - bardzo można się zwieść i szybko wpaść w miłą pułapkę zastawioną przez autora. Bo, jak się okazuje, fabuła i sam pomysł na powieść jest doskonały: otóż (odtąd dane wydawcy) Billy Halleck nie ma specjalnych powodów do narzekania. Jako wzięty adwokat z każdą sprawą zarabia coraz więcej. Sprawdza się jako mąż i ojciec. Ma wygodny dom i kochającą rodzinę. Jedyne, co go naprawdę trapi, to poważna nadwaga grożąca zawałem serca. Pewnego dnia, wracając z wystawn

Graham Masterton - Manitou [recenzja]

Wracamy do korzeni, czyli tam, gdzie ukształtowało się całe - jak się okaże później fantastyczne - pisarstwo Grahama Mastertona. Przyjrzyjmy się jego pierwszej powieści, która została wydana w 1975 i od razu wywołała zachwyt krytyków. Nie dziwne. To właśnie ona doskonale pokazuje i wyznacza niejako cały charakter pisarstwa Mastertona. Jego kolejne książki właśnie na takim schemacie będą się opierać. I jeżeli ktoś, kto chce rozpocząć przygodę z tym pisarzem zastanawia się od czego zacząć, to chyba nie muszę dodawać, że powinien właśnie od tej powieści.  Książkę Manitou po raz pierwszy czytałem około dziesięciu lat temu i wspominam tę lekturę bardzo dobrze. Książa zrobiła wówczas na mnie ogromne wrażenie. I to dzięki niej właśnie uznałem, że Masterton to pisarz, którego twórczość chcę poznać. To ona zawróciła mi tak mocno w głowie, że od tamtej pory Mastertona uważam za mistrza literatury grozy. Trochę subiektywnie i naiwnie, a może i przedwczesne sądy? Trudno. Postanowiłem po lata