Przejdź do głównej zawartości

Wendigo - Graham Masteron [recenzja]

Agentka nieruchomości Lily Blake padła ofiarą brutalnego napadu we własnym domu. Nieznani sprawcy przywiązują ją do krzesła, porywają jej dzieci, podpalają mieszkanie, a potem znikają. Lily dzięki sprytowi cudem udaje się przeżyć. O napaść i porwanie podejrzewa swojego męża, z którym dawno temu się rozwiodła, a od jakiegoś czasu prowadzi z nim wojnę w sądzie o prawa do dzieci. Do porwania wykorzystał organizację FLAME. Sprawę porwania dzieci przejmuje FBI, które wszystko co i jego mocy, by odnaleźć dzieci. Nie jest to jednak łatwe zadanie.
W tym samym czasie Lily decyduje się skorzystać z usług podejrzanego, choć rzekomo skutecznego prywatnego detektywa. Początkowo niechętnie podchodząca do tego pomysłu zdesperowana kobieta decyduje się na współpracę. On zaś poznaje Lily z tajemniczym Indianinem, który gwarantuje odnalezienie dzieci przy pomocy skutecznego i bezwzględnego indiańskiego ducha Wendigo. Cenę, jaką musi zapłacić, jest oddanie Indianinowi świętej ziemi leżącej nad jeziorem Mysery, która kiedyś należała do Indian.
Oferta tajemniczego i przekonującego Indianina brzmi tyleż kusząco, co podejrzanie. Lily ostatecznie decyduje się na współpracę.
Wendigo podąża za śladem dzieci... W tym przypadku, to on jest sprzymierzeńcem białego człowieka,działa na jego polecenie. Co jednak jest w stanie zrobić niebezpieczny i bezwzględny duch lasu, jeśli zleceniodawca (a właściwie zleceniodawczyni) nie wywiąże się z zobowiązania i zignoruje warunki umowy?
Wendigo (wym. łendigo) to klasyczna powieść Mastertona, która realizuje znaną i opracowaną poetykę horrorów przez tegoż autora. Nie ma co ukrywać, jest to sprawnie napisana książka. Czy to, że pisarz podąża pewnym schematem to zarzut i czyni tę książkę mało atrakcyjną? W tym przypadku uważam, że nie. 
Owszem, nie ma się co spodziewać rewelacji, nie ma co żądać nowatorskich rozwiązań, zaskoczenie. Jest dobrze, bo choć schemat sprawdzony i trochę już znany, ale bardzo dobrze zrealizowany. Postaci dobrze wyważone, autor nie każe poznawać nam trzeciorzędnych i zbędnych historii życia bohaterów, są one wyraziste i dość czytelne.
Czego chcieć więcej? Jeśli nastawiamy się, że horror ma zaspokoić naszą potrzebę oderwania się od rzeczywistości i wejścia w sprawną historię grozy, to Wendigo na pewno spełni nasze oczekiwania. W jeden lub dwa wieczory.



Komentarze

  1. Mnie też się podobała. Szału nie było, ale poczytać można.

    OdpowiedzUsuń
  2. Typowe mastertonowskie czytadło ;) Nic specjalnego, ale w sumie całkiem przyjemna lektura. Wspominam dość dobrze, ale na pewno do żadnej powieści Mastertona nie wrócę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze nie czytałam akurat tej jego pozycji. Z Mastertonem mam tak, że o wiele bardziej podobają mi się jego thrillery niż horrory. Nie wiem, czemu, ale wydaje mi się, że w dreszczowcach lepiej się czuje.
    Zapraszam na konkurs u mnie
    http://horror-buffy1977.blogspot.com/2012/07/zabawa.html

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Demony Normandii - Graham Masterton [recenzja]

Do niewielkiej miejscowości Pont D'Ouilly położonej w ciemnej i zimnej Normandii przyjeżdża Amerykanin, który jest kartografem zajmującym się przygotowywaniem map do książki poświęconej II wojnie światowej. Podczas przejażdżki po okolicy na jednej z wąskich i krętych dróżek dostrzega stary i zardzewiały czołg. Od miejscowych dowiaduje się, że czołg stoi w tym miejscu od czasów zakończenia II wojny światowej. Nikt w tym czasie nie miał odwagi go ruszać, zbliżać się do niego, ani tym bardziej - próbować go otwierać, bowiem - co pamiętają najstarsi mieszkańcy - czołg został celowo porzucony w tym miejscu, a właz do wnętrza został zaspawany. Sprawa zaczyna intrygować przybysza, który porzuca w kąt myślenie o sporządzeniu mapy i za wszelką cenę próbuje poznać tajemniczą historię czołgu. Jak zdołał się dowiedzieć o miejscowego gospodarza oraz jego córki, według pogłosek, czołg przynosi pecha - ludzie w pobliżu umierają gdy tylko się do niego zbliżą, mleko kiśnie, a z samego wraku d

Stephen King - Chudszy [recenzja]

Ostatnio w moje ręce wpadła niewinnie wyglądająca powieść Stephena Kinga Chudszy. Powieść, którą napisał jeszcze w czasach, gdy posługiwał się pseudonimem Richard Bachman (tutaj dodam, że pod tym pseudonimem opublikował kilka powieści, w tym chociażby: Wielki Marsz, Regulatorzy, Blaze, Uciekinier...). Powieść została wznowiona przez wydawnictwo Albatros w nowej szacie graficznej całej (zapowiadanej) serii. Fabuła początkowo mało wciągająca, wcale nie wróży niczego dobrego, ani też nie zachęca do dalszego czytania. I jak się okazuje - bardzo można się zwieść i szybko wpaść w miłą pułapkę zastawioną przez autora. Bo, jak się okazuje, fabuła i sam pomysł na powieść jest doskonały: otóż (odtąd dane wydawcy) Billy Halleck nie ma specjalnych powodów do narzekania. Jako wzięty adwokat z każdą sprawą zarabia coraz więcej. Sprawdza się jako mąż i ojciec. Ma wygodny dom i kochającą rodzinę. Jedyne, co go naprawdę trapi, to poważna nadwaga grożąca zawałem serca. Pewnego dnia, wracając z wystawn

Graham Masterton - Manitou [recenzja]

Wracamy do korzeni, czyli tam, gdzie ukształtowało się całe - jak się okaże później fantastyczne - pisarstwo Grahama Mastertona. Przyjrzyjmy się jego pierwszej powieści, która została wydana w 1975 i od razu wywołała zachwyt krytyków. Nie dziwne. To właśnie ona doskonale pokazuje i wyznacza niejako cały charakter pisarstwa Mastertona. Jego kolejne książki właśnie na takim schemacie będą się opierać. I jeżeli ktoś, kto chce rozpocząć przygodę z tym pisarzem zastanawia się od czego zacząć, to chyba nie muszę dodawać, że powinien właśnie od tej powieści.  Książkę Manitou po raz pierwszy czytałem około dziesięciu lat temu i wspominam tę lekturę bardzo dobrze. Książa zrobiła wówczas na mnie ogromne wrażenie. I to dzięki niej właśnie uznałem, że Masterton to pisarz, którego twórczość chcę poznać. To ona zawróciła mi tak mocno w głowie, że od tamtej pory Mastertona uważam za mistrza literatury grozy. Trochę subiektywnie i naiwnie, a może i przedwczesne sądy? Trudno. Postanowiłem po lata