Przejdź do głównej zawartości

KOSZMAR - GRAHAM MASTERTON [RECENZJA]

Polskie wydanie z 2002 roku

Wydawca o ksiażce pisze tak:
"Holly Summers, matka dziesięcioletniej Daisy, posiada umiejętność czytania ludziom z ust. Ze sztuki tej czasami korzysta policja w sytuacjach, gdy niemożliwe jest założenie podsłuchu. Praca Holly polega na pomocy dzieciom maltretowanym przez swoich opiekunów. Podczas rozprawy przed sądem mężczyzna oskarżony o bestialskie pobicie syna rzuca na nią klątwę – przekleństwo Kruka. W wierzeniach Indian Kruk to padlinożerca, który odbiera ludziom szczęście, a potem (kawałek po kawałku) ciało, karmiąc się swą ofiarą. Od tego momentu życie Holly staje się pasmem dziwnych wydarzeń i nieszczęść. Prześladuje ją jakiś ceń; usiłuje zgwałcić znajomy bliskich przyjaciół, zaś Daisy zostaje porwana. Próbując ratować córkę, gotowa na wszystko Holly wpada w pułapkę zastawioną przez grupę bardzo niebezpiecznych psychopatów". 
Tyle okładka, a teraz doprecyzujmy: Holly Summers to specjalista od czytania z ruchów warg działa tam, gdzie nie można zainstalować podsłuchu albo tam, gdzie potrzebne nagłe i szybkie działania nieopodal przestępców, tak by ci się nie zorientowali. Holly jest osobą głuchą, która komunikuje się ze światem za pomocą normalnie wypowiadanych słów, a słyszy poprzez to, co uda się jej odczytać z ust swoich rozmówców. 
Okładka zagranicznego wydania

Na tym niestety kończy się dobra strona tej książki - na samym jej opisie i streszczeniu. Gdybym miał napisać o zaletach książki, to niestety poświęciłbym na to dwa słowa. Jedną z zalet jest to, że jest ona krótka, dzięki czemu koszmar który czytamy nie trwa (na szczęście) zbyt długo. Drugą zaletą jest to, że w pewnym sensie pomysł na książkę w jest ciekawy i nieco się broni. Nie jest to sztampowe rozwiązanie, by główną bohaterkę uczynić osobę głuchą, która stara się normalnie żyć, próbując przy tym zrobić dużo dobrego - obronić niewinne dzieci przed krzywdą, z jaką spotykają się ze strony swoich rodziców. Ale to też za mało, by książkę nazwać dobrą i ciekawą. I to zdecydowanie za mało, by książkę zaliczyć jako horror. 
Samego strachu w książce jest niewiele, właściwie nie ma go wcale. Jest za to pseudobrutalność i komiczne sceny, które mają rzekomo spowodować, że poczujemy strach. 
Postacie są niezwykle bezbarwne, nieprzekonujące, niemal marionetkowe (jest to mój stały zarzut wobec wielu powieści Mastertona, zwłaszcza tych nowszych). Brak opisów, ciekawych rozważań czy jakiejś magnetycznej siły która spowoduje, że nie oderwiemy się od powieści przez dłużysz czas. Tego wszystkiego brakuje. Brakuje również oryginalności, przerażenia, naszego oddania lekturze. 
Jest za to niesmaczne i naciągane coś (określenie powieść jest chyba zbyt duże), co można było ulepszyć i wydać w o wiele lepsze postaci. 


Komentarze

  1. Nazywanie tego niesmacznym to chyba za dużo. Książka faktycznie najlepszym popisem Mastertona nie jest... ale żeby aż tak, to nie. Mnie podobała się odrobinę bardziej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wciąż uważam, że to fatalna książka. bardzo słaba literacko, pod względem już nie tylko tematu, ale i jakoś warsztatu literackiego :-)
      to nie jest "ten" Masterton, którego doskonale znamy.
      naprawdę się zawiodłem na tej książce, a zapowiadała się ciekawie.
      jakoś nawet się w niej nic nie "klei" - te rozmowy takie trochę na siłę pisane.

      Usuń
  2. Nie czytałam i nie sądzę, żebym przeczytała. Po Mastertona sięgam tylko w ostateczności i tylko kiedy wpadnie mi w ręce jakieś starsze wydanie z Amber. Kiedyś czytałam więcej spod jego pióra, teraz raczej go unikam, jest zdecydowanie zbyt schematyczny, żeby się jakoś szczególnie zaczytywać. A przynajmniej ja nie mam z tego zbyt dużo frajdy. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie polecam, chyba że na szybko, by zażyć dawkę czegoś mało wymagającego.

      teraz czytam Bazyliszka :-)
      póki co ciekawe, nawet bardzo. i niby też "nowy" Masterton, ale jednak - poziom zdecydowanie wyższy. no i sam pomysł ciekawy.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Demony Normandii - Graham Masterton [recenzja]

Do niewielkiej miejscowości Pont D'Ouilly położonej w ciemnej i zimnej Normandii przyjeżdża Amerykanin, który jest kartografem zajmującym się przygotowywaniem map do książki poświęconej II wojnie światowej. Podczas przejażdżki po okolicy na jednej z wąskich i krętych dróżek dostrzega stary i zardzewiały czołg. Od miejscowych dowiaduje się, że czołg stoi w tym miejscu od czasów zakończenia II wojny światowej. Nikt w tym czasie nie miał odwagi go ruszać, zbliżać się do niego, ani tym bardziej - próbować go otwierać, bowiem - co pamiętają najstarsi mieszkańcy - czołg został celowo porzucony w tym miejscu, a właz do wnętrza został zaspawany. Sprawa zaczyna intrygować przybysza, który porzuca w kąt myślenie o sporządzeniu mapy i za wszelką cenę próbuje poznać tajemniczą historię czołgu. Jak zdołał się dowiedzieć o miejscowego gospodarza oraz jego córki, według pogłosek, czołg przynosi pecha - ludzie w pobliżu umierają gdy tylko się do niego zbliżą, mleko kiśnie, a z samego wraku d

Stephen King - Chudszy [recenzja]

Ostatnio w moje ręce wpadła niewinnie wyglądająca powieść Stephena Kinga Chudszy. Powieść, którą napisał jeszcze w czasach, gdy posługiwał się pseudonimem Richard Bachman (tutaj dodam, że pod tym pseudonimem opublikował kilka powieści, w tym chociażby: Wielki Marsz, Regulatorzy, Blaze, Uciekinier...). Powieść została wznowiona przez wydawnictwo Albatros w nowej szacie graficznej całej (zapowiadanej) serii. Fabuła początkowo mało wciągająca, wcale nie wróży niczego dobrego, ani też nie zachęca do dalszego czytania. I jak się okazuje - bardzo można się zwieść i szybko wpaść w miłą pułapkę zastawioną przez autora. Bo, jak się okazuje, fabuła i sam pomysł na powieść jest doskonały: otóż (odtąd dane wydawcy) Billy Halleck nie ma specjalnych powodów do narzekania. Jako wzięty adwokat z każdą sprawą zarabia coraz więcej. Sprawdza się jako mąż i ojciec. Ma wygodny dom i kochającą rodzinę. Jedyne, co go naprawdę trapi, to poważna nadwaga grożąca zawałem serca. Pewnego dnia, wracając z wystawn

Graham Masterton - Manitou [recenzja]

Wracamy do korzeni, czyli tam, gdzie ukształtowało się całe - jak się okaże później fantastyczne - pisarstwo Grahama Mastertona. Przyjrzyjmy się jego pierwszej powieści, która została wydana w 1975 i od razu wywołała zachwyt krytyków. Nie dziwne. To właśnie ona doskonale pokazuje i wyznacza niejako cały charakter pisarstwa Mastertona. Jego kolejne książki właśnie na takim schemacie będą się opierać. I jeżeli ktoś, kto chce rozpocząć przygodę z tym pisarzem zastanawia się od czego zacząć, to chyba nie muszę dodawać, że powinien właśnie od tej powieści.  Książkę Manitou po raz pierwszy czytałem około dziesięciu lat temu i wspominam tę lekturę bardzo dobrze. Książa zrobiła wówczas na mnie ogromne wrażenie. I to dzięki niej właśnie uznałem, że Masterton to pisarz, którego twórczość chcę poznać. To ona zawróciła mi tak mocno w głowie, że od tamtej pory Mastertona uważam za mistrza literatury grozy. Trochę subiektywnie i naiwnie, a może i przedwczesne sądy? Trudno. Postanowiłem po lata