Przejdź do głównej zawartości

Pod kopułą - Stephen King [recenzja]

Okładka polskiego wydania
Pod kopułą to jedna z najnowszych książek Stephena Kinga. To również jedna z jego najdłuższych powieści, obok: cyklu Mroczna Wieża (siedem tomów), Bastionu, czy genialnego horroru To.
Pod kopułą to powieść napisana z rozmachem, to literacki kolos, który wymaga od nas sporo czasu, uwagi i energii, bowiem przeczytanie tego tomu może pochłonąć kilka dni. Ale czy jest tego warta? Spójrzmy na to co jak wydawca streszcza książkę:
Pewnego pogodnego, jesiennego dnia małe amerykańskie miasteczko Chester's Mill zostaje nagle i niewytłumaczalnie odcięte od świata. Otacza je niewidoczne pole siłowe, które mieszkańcy zaczynają nazywać kopułą. Sytuacja szybko się pogarsza. Pole wpływa niekorzystnie na środowisko, a ludzi powoli ogarnia panika... 


Dale Barbara, weteran wojny w Iraku zarabiający na życie jako wędrowny kucharz, jest zmuszony do pozostania w Chester's Mill. Wspierany przez wojsko, które znajduje się na zewnątrz kopuły, wraz z garstką ochotników próbuje uspokoić nastroje społeczne. Na drodze staje im Duży Jim Rennie, ambitny lokalny polityk, który za wszelką cenę chce wykorzystać sytuację dla własnych celów. Wraz z synem ukrywają wiele koszmarnych tajemnic, które nie mogą ujrzeć światła dziennego.

Czas ucieka, a największym wrogiem mieszkańców jest sama kopuła. Czy dowiedzą się, jak powstała, zanim będzie za późno?

Czas goni. A właściwie czasu już brak... 
Zacznę od wad, bo tych jest - niestety - najwięcej. I znaczne nieco przekornie. 
Po pierwsze, książka - jak na gatunek który trudno dokładnie sprecyzować - w żaden sposób nie wywołuje u czytelnika efektu grozy, niebezpieczeństwa, strachu; a jedynie efekt duszności i klaustrofobii i gigantycznej monotonii. 
Okładka pierwszego wydania
Po drugie, książka jest zbyt długa. Jestem przekonany, że spokojnie można by całą historię skrócić do około trzystu lub czterystu stron, bez wnikania w sprawy, które w żaden sposób nie tworzą akcji. Wręcz przeciwnie, zwalniają ją, tworząc niewyobrażalne postoje, i powodując, że ma się ochotę odłożyć książkę na półkę (by tam ładnie wyglądała). Ale jednak brniemy przez to, bo wciąż pozostaje w nas tajemnicza potrzeba rozstrzygnięcia i czym owa kopuła (lub klosz) jest, więc jakoś męczymy tę powieść. 
Po trzecie Pod kopułą to powieść totalna, w której pokazane zło od podszewki stanowi główny i dominujący wątek. Czy to zarzut? Jeszcze nie, ale jeśli się doda, że walka ze złem (najgorszego kalibru, mocno przerysowana, sztampowa, nieco wyświechtana) z dobrem toczy się przez ponad dziewięćset stron, to czytając można się mocno wymęczyć, bowiem książka opiera się na kilku schematach, które rozciągnięte są do granic wszelkich możliwości. Tak, dziewięćset stron walki kilku ludzi o władzę, a samej kopuły (tytułowej, która w fantastyczny i tajemniczy sposób spadła na ziemię) jest niewiele. Mnie właśnie owa kopuła ciekawiła najbardziej - czym ona jest, jak powstała, dlaczego przepuszcza tylko trochę powietrza, dlaczego najnowsze wojskowe rakiety nie są w stanie się przez nią przebić? Niestety, mam wrażenie, że posłużyła ona wyłącznie do tego, by zamknąć pod nią dobrych i złych ludzi i pokazać jak się wyżynają w imię dobra miasta (wyżynają dosłownie). Ukazana została gruntowna (to jest po części jeden z plusów powieści) psychologia tłumu, zbiorowości, którą paraliżuje niewidoczna granica, wokół której zaczyna się walka o władzę, o dominację, o życie...
A szkoda, bo osoby nastawione na czytanie powieści o absolutnie fenomenalnym zjawisku będą raczej niezadowolone. 

Powieść Kinga Pod kopułą to dla mnie ogromne rozczarowanie. Zapowiadana, chwalona, recenzowana jako rzecz genialna, doskonała i absolutnie oryginalna, okazuje się w gruncie rzeczy książką nudną i mało ciekawą. Gdyby nie owa kopuła (jej tajemnica, jej smak, jej niepowtarzalność i potrzeba odkrycia czym ona tak naprawdę jest), to książka byłaby koszmarna. A dzięki niej, w pewien sposób zaciskamy zęby i czytamy do ostatniej strony w nadziei, że wydarzy się cud, że zwali nas z nóg, że King zaskoczy nas błyskotliwym zakończeniem. 
Kopuła, kopuła, czym ona jest? Ani rakiety, ani superżrący kwas nie jest w stanie jej zniszczyć... 
Tego dowiemy się na kilku ostatnich stronach. 

ocena: 4/10

Komentarze

  1. Dzięki za ocenę. Mam zamiar uzupełnić braki w książkach Kinga i dzięki recenzji sięgnę po coś innego ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czuję się zdruzgotana. "Pod kopułą" należy do ścisłej trójki najlepszych książek Kinga... I nie widzę wad, które Ty wymieniasz. Owszem, jest przydługa, owszem, niektóre historie można byłoby skrócić... Ale tylko 4/10? Ojej. Jestem zaskoczona, ale też muszę przyznać usatysfakcjonowana Twoimi logicznymi argumentami, a zatem jestem w stanie zrozumieć Twoją ocenę. Niemniej - smutno mi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uważam, że ta książka jest strasznie naciągana...
      tzn sam pomysł z kopułą nie, ale zakończenie woła o pomstę ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Stephen King - Chudszy [recenzja]

Ostatnio w moje ręce wpadła niewinnie wyglądająca powieść Stephena Kinga Chudszy. Powieść, którą napisał jeszcze w czasach, gdy posługiwał się pseudonimem Richard Bachman (tutaj dodam, że pod tym pseudonimem opublikował kilka powieści, w tym chociażby: Wielki Marsz, Regulatorzy, Blaze, Uciekinier...). Powieść została wznowiona przez wydawnictwo Albatros w nowej szacie graficznej całej (zapowiadanej) serii. Fabuła początkowo mało wciągająca, wcale nie wróży niczego dobrego, ani też nie zachęca do dalszego czytania. I jak się okazuje - bardzo można się zwieść i szybko wpaść w miłą pułapkę zastawioną przez autora. Bo, jak się okazuje, fabuła i sam pomysł na powieść jest doskonały: otóż (odtąd dane wydawcy) Billy Halleck nie ma specjalnych powodów do narzekania. Jako wzięty adwokat z każdą sprawą zarabia coraz więcej. Sprawdza się jako mąż i ojciec. Ma wygodny dom i kochającą rodzinę. Jedyne, co go naprawdę trapi, to poważna nadwaga grożąca zawałem serca. Pewnego dnia, wracając z wystawn

Demony Normandii - Graham Masterton [recenzja]

Do niewielkiej miejscowości Pont D'Ouilly położonej w ciemnej i zimnej Normandii przyjeżdża Amerykanin, który jest kartografem zajmującym się przygotowywaniem map do książki poświęconej II wojnie światowej. Podczas przejażdżki po okolicy na jednej z wąskich i krętych dróżek dostrzega stary i zardzewiały czołg. Od miejscowych dowiaduje się, że czołg stoi w tym miejscu od czasów zakończenia II wojny światowej. Nikt w tym czasie nie miał odwagi go ruszać, zbliżać się do niego, ani tym bardziej - próbować go otwierać, bowiem - co pamiętają najstarsi mieszkańcy - czołg został celowo porzucony w tym miejscu, a właz do wnętrza został zaspawany. Sprawa zaczyna intrygować przybysza, który porzuca w kąt myślenie o sporządzeniu mapy i za wszelką cenę próbuje poznać tajemniczą historię czołgu. Jak zdołał się dowiedzieć o miejscowego gospodarza oraz jego córki, według pogłosek, czołg przynosi pecha - ludzie w pobliżu umierają gdy tylko się do niego zbliżą, mleko kiśnie, a z samego wraku d

Graham Masterton - Manitou [recenzja]

Wracamy do korzeni, czyli tam, gdzie ukształtowało się całe - jak się okaże później fantastyczne - pisarstwo Grahama Mastertona. Przyjrzyjmy się jego pierwszej powieści, która została wydana w 1975 i od razu wywołała zachwyt krytyków. Nie dziwne. To właśnie ona doskonale pokazuje i wyznacza niejako cały charakter pisarstwa Mastertona. Jego kolejne książki właśnie na takim schemacie będą się opierać. I jeżeli ktoś, kto chce rozpocząć przygodę z tym pisarzem zastanawia się od czego zacząć, to chyba nie muszę dodawać, że powinien właśnie od tej powieści.  Książkę Manitou po raz pierwszy czytałem około dziesięciu lat temu i wspominam tę lekturę bardzo dobrze. Książa zrobiła wówczas na mnie ogromne wrażenie. I to dzięki niej właśnie uznałem, że Masterton to pisarz, którego twórczość chcę poznać. To ona zawróciła mi tak mocno w głowie, że od tamtej pory Mastertona uważam za mistrza literatury grozy. Trochę subiektywnie i naiwnie, a może i przedwczesne sądy? Trudno. Postanowiłem po lata