Przejdź do głównej zawartości

COŚ na progu [recenzja]

Coś na progu, nr 1 (marzec-kwiecień 2012)
Niedawno na rynku pojawiło się nowe pismo poświęcone szeroko pojętej literaturze grozy (tj. przede wszystkim: kryminałom, horrorom oraz - jak informuje nas okładka - opowieściom niesamowitym), a jako że w Polsce można odnotować ogromny deficyt tego typu pism, wielu czytelników czekało na pierwszy numer z niecierpliwością. Nr 1 pisma Coś (marzec-kwiecień 2012) - z tego co już można zobaczyć w sieci - został przyjęty z ogromnym entuzjazmem i wciąż cieszy się dużym zainteresowaniem czytelników. Ponadto zgarnął już sporo przychylnych recenzji, co jest, rzecz jasna, w pełni uzasadnione. Nie ma się co dziwić - od dawna na rynku nie było już pisma drukowanego, które traktowałoby o literaturze grozy. 
Spójrzmy do środka. 
Coś nr 1 poświęcony jest w dużej mierze Lovecraftowi - jego twórczości, jego osobistej korespondencji czy niekwestionowanej wielkości jego ogólnie twórczości. 
W numerze przeczytamy również nowelę Stefana Grabińskiego oraz opowiadanie Edwarda Lee. Nowy Coś to również niemała dawka dobrej publicystki: świetny (choć zdecydowanie za krótki - a reklamowany na okładce jako wywiad rzeka, co uważam za duże nadużycie) wywiad z trzema wrocławskimi medykami sądowymi. Dyskusja dotyczy tego co należy, a czego nie należy robić na miejscu zbrodni, jakie błędy popełniają policjanci na miejscu zbrodni, jak wygląda praca (no właśnie - niestety za mało) medyka sądowego. Ale to również lapidarna próba obalenia mitów "serialowych" dochodzeń. Zainteresowanych tym jak naprawdę wygląda śledztwo, jakie są realia zbierania dowodów, odsyłam do tekstu. 
Z publicystyki warto również przeczytać ciekawy artykuł o kryminalnym świecie Mankella, jak również interesujący felieton Marcina Wrońskiego o jego osobistych strachach - co go straszy, co go naprawdę przeraża? 
Coś jeszcze wartego uwagi? 
A owszem, o Akuninie jest parę słów, o nowoczesnym wizerunku wampa, o grach planszowych... Słowem, każdy znajdzie coś dla siebie.

Na koniec warto pochwalić doskonałą szatę graficzną, której chyba niczego nie można zarzucić; klimatyczna, mroczna, dobrze skomponowana. Wielki plus. 

Za cały projekt odpowiedzialny jest doskonale znany sympatykom grozy Łukasz Śmigiel. 
Literatura obowiązkowa dla fanów grozy. 

ocena: 9/10 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Demony Normandii - Graham Masterton [recenzja]

Do niewielkiej miejscowości Pont D'Ouilly położonej w ciemnej i zimnej Normandii przyjeżdża Amerykanin, który jest kartografem zajmującym się przygotowywaniem map do książki poświęconej II wojnie światowej. Podczas przejażdżki po okolicy na jednej z wąskich i krętych dróżek dostrzega stary i zardzewiały czołg. Od miejscowych dowiaduje się, że czołg stoi w tym miejscu od czasów zakończenia II wojny światowej. Nikt w tym czasie nie miał odwagi go ruszać, zbliżać się do niego, ani tym bardziej - próbować go otwierać, bowiem - co pamiętają najstarsi mieszkańcy - czołg został celowo porzucony w tym miejscu, a właz do wnętrza został zaspawany. Sprawa zaczyna intrygować przybysza, który porzuca w kąt myślenie o sporządzeniu mapy i za wszelką cenę próbuje poznać tajemniczą historię czołgu. Jak zdołał się dowiedzieć o miejscowego gospodarza oraz jego córki, według pogłosek, czołg przynosi pecha - ludzie w pobliżu umierają gdy tylko się do niego zbliżą, mleko kiśnie, a z samego wraku d

Stephen King - Chudszy [recenzja]

Ostatnio w moje ręce wpadła niewinnie wyglądająca powieść Stephena Kinga Chudszy. Powieść, którą napisał jeszcze w czasach, gdy posługiwał się pseudonimem Richard Bachman (tutaj dodam, że pod tym pseudonimem opublikował kilka powieści, w tym chociażby: Wielki Marsz, Regulatorzy, Blaze, Uciekinier...). Powieść została wznowiona przez wydawnictwo Albatros w nowej szacie graficznej całej (zapowiadanej) serii. Fabuła początkowo mało wciągająca, wcale nie wróży niczego dobrego, ani też nie zachęca do dalszego czytania. I jak się okazuje - bardzo można się zwieść i szybko wpaść w miłą pułapkę zastawioną przez autora. Bo, jak się okazuje, fabuła i sam pomysł na powieść jest doskonały: otóż (odtąd dane wydawcy) Billy Halleck nie ma specjalnych powodów do narzekania. Jako wzięty adwokat z każdą sprawą zarabia coraz więcej. Sprawdza się jako mąż i ojciec. Ma wygodny dom i kochającą rodzinę. Jedyne, co go naprawdę trapi, to poważna nadwaga grożąca zawałem serca. Pewnego dnia, wracając z wystawn

Graham Masterton - Manitou [recenzja]

Wracamy do korzeni, czyli tam, gdzie ukształtowało się całe - jak się okaże później fantastyczne - pisarstwo Grahama Mastertona. Przyjrzyjmy się jego pierwszej powieści, która została wydana w 1975 i od razu wywołała zachwyt krytyków. Nie dziwne. To właśnie ona doskonale pokazuje i wyznacza niejako cały charakter pisarstwa Mastertona. Jego kolejne książki właśnie na takim schemacie będą się opierać. I jeżeli ktoś, kto chce rozpocząć przygodę z tym pisarzem zastanawia się od czego zacząć, to chyba nie muszę dodawać, że powinien właśnie od tej powieści.  Książkę Manitou po raz pierwszy czytałem około dziesięciu lat temu i wspominam tę lekturę bardzo dobrze. Książa zrobiła wówczas na mnie ogromne wrażenie. I to dzięki niej właśnie uznałem, że Masterton to pisarz, którego twórczość chcę poznać. To ona zawróciła mi tak mocno w głowie, że od tamtej pory Mastertona uważam za mistrza literatury grozy. Trochę subiektywnie i naiwnie, a może i przedwczesne sądy? Trudno. Postanowiłem po lata