Przejdź do głównej zawartości

Drapieżcy, Graham Masterton [recenzja]


Zanim napisałem tę recenzję, sięgnąłem do sieci by spojrzeć co o książce piszą inni. Po pierwsze dlatego, że chciałem zweryfikować swoje odczucia co do przeczytanej powieści. Wiadomo, że nienasycenie czy niepewność jaką odczuwamy  powoduje w nas potrzebę uzupełnienia różnorakich braków. Po skończeniu Drapieżców poczułem właśnie owo nienasycenie, stąd moja potrzeba spojrzenia na innych, by się przekonać czy tylko ja mam wrażanie jakby czegoś autor nie dokończył, a być może jest do sąd zbiorowy nad Mastertonem i wszyscy zgadzamy się co do powieści. I co się okazało? Że jest to powszechny sąd zbiorowy i wiele osób podziela moje odczucia co do kilku ważnych rozwiązań fabularnych.

Ale do istoty: otóż skończyłem czytać powieść z pewnym wahaniem czy oby na pewno dobrze ją odczytałem, a nawet jeśli tak, to czy wszystko skończyło się tak jak powinno w klasycznej opowieści? Wydaje się więc, że zarówno moje obawy co do zakończenia są mocno dyskutowane, jak również – wielu czytelników i fanów Mastertona w pewnym sensie zawiodło się końcówką powieści. Oczywiście zdradzać finału nie mam zamiaru, jak również nie mam zamiaru wnikać nawet w ogólniki, a i tym samym, nie chcę pisać o co w ogóle chodzi.
Po drugie, od początku bohaterowie wydawali mi się sztuczni, lekko, a może wręcz zbyt lekko narysowani przez autora, jakby nie mieli własnych myśli, pogłębionych zachowań, jakby kierowała nimi wyłączenie potrzeba biologiczna, fizjologiczna, czy wręcz bezrefleksyjna. Czułem się, jakby niektóre sceny odgrywali nie dorośli ludzie, ale bezmyślne dzieci. A czy czytając powieść, zwłaszcza taka powieść, w której chodzi przecież o życie najbliższych, nie mamy poczucia potrzeby wejścia w osobę głównego bohatera i utożsamienia się z nim? Ale jak tu wejść w jego skórę, skoro często ganimy go w myślach za to, co robi. I jak robi.
Nakreślę w dwóch słowach fabułę, tradycyjnie opierając się na tym co napisał sam wydawca:

Fortyfoot House - zaniedbany wiktoriański sierociniec na wyspie Wight - kryje w sobie mroczną tajemnicę. Przed ponad stu laty zmarli tam w niewyjaśnionych okolicznościach wszyscy wychowankowie - sześćdziesięcioro dzieci. Okoliczni mieszkańcy nadal unikają rozmów na temat zabytkowego domostwa i omijają go z daleka. Coś podstępnego i przerażającego czai się w jego wnętrzu. David Williams, wychowujący samotnie siedmioletniego syna, podejmuje się dokonać remontu tajemniczego budynku. Wraz z nimi do domu wprowadza się piękna, młoda dziewczyna. W Fortyfoot House ma miejsce seria niezwykłych i zarazem tragicznych wydarzeń. Zbyt późno David odkrywa sekrety sumeryjskich bram czasu i prastarej cywilizacji, która panowała na Ziemi przed nastaniem człowieka i która chce z powrotem zająć jego miejsce...

Książka rozpoczyna się w doskonałym stylu, a inicjuje ją scena, w której główny bohater penetruje strych wspomnianego Fortyfoot House. Scena jak na mój gust niemal dokonała, bo pokazuje stopień grozy i strachu z jakim będziemy mieć do czynienia nieco później. Potem z każdą stroną robi się coraz ciekawiej, coraz mroczniej i coraz bardziej...
Główny bohater będzie musiał zmierzyć się z całą falą niewytłumaczalnych zjawisk, które przyjdzie mu zrozumieć dopiero wtedy, gdy odkryje jaką naprawdę nosi w sobie tajemnice ów sierociniec. Nim to się jednak stanie będziemy świadkami strasznych wydarzeń: począwszy od pojawiającego się i znikającego tajemniczego mężczyzny w meloniku, przez zmieniające się fotografie wiszące na ścianach, przez tajemnicze odgłosy dochodzące z wnętrza domu, po mrożące krew w żyłach sceny śmierci niektórych z mieszkańców niewielkiej miejscowości. 
By rozwiązań tajemnicę dziwnego miejsca, w którym podjął pracę główny bohater, będzie musiał on poznać historię i przeszłość mrocznego miejsca, jakim jest Fortyfoot House, ale  również zagłębić się w tajemne mity sumeryjskie jak również pokonać próg teraźniejszości i przenieść się w czasie...

Jest brutalnie, tajemniczo, a sama fabuła niezwykle ciekawa. Pomimo pewnych braków i niedociągnięć i tak dostajemy zręcznie napisany horror pełen odwołań do Lovecrafta (nie chcę zdradzać zbyt wiele). Na uwagę zasługują również doskonale napisane sceny erotyczne. 





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Stephen King - Chudszy [recenzja]

Ostatnio w moje ręce wpadła niewinnie wyglądająca powieść Stephena Kinga Chudszy. Powieść, którą napisał jeszcze w czasach, gdy posługiwał się pseudonimem Richard Bachman (tutaj dodam, że pod tym pseudonimem opublikował kilka powieści, w tym chociażby: Wielki Marsz, Regulatorzy, Blaze, Uciekinier...). Powieść została wznowiona przez wydawnictwo Albatros w nowej szacie graficznej całej (zapowiadanej) serii. Fabuła początkowo mało wciągająca, wcale nie wróży niczego dobrego, ani też nie zachęca do dalszego czytania. I jak się okazuje - bardzo można się zwieść i szybko wpaść w miłą pułapkę zastawioną przez autora. Bo, jak się okazuje, fabuła i sam pomysł na powieść jest doskonały: otóż (odtąd dane wydawcy) Billy Halleck nie ma specjalnych powodów do narzekania. Jako wzięty adwokat z każdą sprawą zarabia coraz więcej. Sprawdza się jako mąż i ojciec. Ma wygodny dom i kochającą rodzinę. Jedyne, co go naprawdę trapi, to poważna nadwaga grożąca zawałem serca. Pewnego dnia, wracając z wystawn...

Graham Masterton - Manitou [recenzja]

Wracamy do korzeni, czyli tam, gdzie ukształtowało się całe - jak się okaże później fantastyczne - pisarstwo Grahama Mastertona. Przyjrzyjmy się jego pierwszej powieści, która została wydana w 1975 i od razu wywołała zachwyt krytyków. Nie dziwne. To właśnie ona doskonale pokazuje i wyznacza niejako cały charakter pisarstwa Mastertona. Jego kolejne książki właśnie na takim schemacie będą się opierać. I jeżeli ktoś, kto chce rozpocząć przygodę z tym pisarzem zastanawia się od czego zacząć, to chyba nie muszę dodawać, że powinien właśnie od tej powieści.  Książkę Manitou po raz pierwszy czytałem około dziesięciu lat temu i wspominam tę lekturę bardzo dobrze. Książa zrobiła wówczas na mnie ogromne wrażenie. I to dzięki niej właśnie uznałem, że Masterton to pisarz, którego twórczość chcę poznać. To ona zawróciła mi tak mocno w głowie, że od tamtej pory Mastertona uważam za mistrza literatury grozy. Trochę subiektywnie i naiwnie, a może i przedwczesne ...

Rytuał - Graham Masterton [recenzja]

Charlie McLean to krytyk kulinarny. Podróżuje po zakątkach Stanów Zjednoczonych i ocenia różne, nierzadko przypadkowo napotkane restauracje. W jednej z takich podróży towarzyszy mu piętnastoletni syn Martin, z którym od wielu lat nie miał kontaktu, ponieważ dawno temu rozstał się ze swoją żoną. I to ona zajmowała się jego wychowywaniem. Charlie przez lata prowadził chaotyczny i niezbyt godny naśladowania tryb życia i nie utrzymywał kontaktu z synem. Teraz chce nadrobić czas, i pokazać się z dobrej strony.  Trafiają do jednej z amerykańskich przydrożnych restauracji, w której - po niezbyt dobrym posiłku - dowiadują się o istnieniu elitarnej, wyjątkowej, ekskluzywnej i niezwykle tajemniczej restauracji - "Le Reposior", która znajduje się w pobliżu. Charlie, jak na inspektora restauracyjnego przystało, zaczyna interesować się tym miejscem. Jak się okazuje, dostęp do tego miejsca mają jedynie wybrańcy. Dosłownie. Po jakimś czasie sam postanawia się przekon...