Przejdź do głównej zawartości

Cmętarz zwieżąt - Stephen King [recenzja]

Wydanie z 2009, i 2012 r.
Niełatwo jest recenzować tytana horroru. Niełatwo dlatego, że można czasem popaść w banał, trywializacje, uproszczenia a czasami powtórzenia, które to - być możne - przed nami wielokrotnie już napisano. Niełatwo również z tego powodu, że King to kolos, który wymaga dokładnego i dogłębnego poznania jego dorobku, by móc go gruntownie ocenić i przerobić potem na jakąś w miarę sprawiedliwą ocenę. 
Ale można oczywiście obrać inną drogę, mniej wymagającą - oceniać zdroworozsądkowo. Wystarczy na moment porzucić w kąt nazwisko (o ile tak się da) i spojrzeć na czytaną książkę jako na historię, którą ocenimy według własnych kryteriów, jakbyśmy kompletnie nie znali autora. Oceńmy po prostu czy się nam ona podoba czy nie, oceńmy całość jako historię dobrze lub źle napisanej p(g)rozy. A potem wydajmy sąd sprawiedliwy zgodnie z tym, czego doznaliśmy. 


Smentarz dla zwierząt aka Cmętarz zwieżąt

Louis Creed wraz z całą rodziną (żoną Rachelą, córka Ellie, mały dwuletni synek Gage'em) przeprowadzają się do nowego domu w Bangor w stanie Maine w USA. Otrzymał on nową pracę jako lekarz i wykładowca przy tutejszym uniwersytecie. Stoją przed nimi nowe wyzwania, nowe obowiązki, nowe środowisko i ... nowi sąsiedzi, z którymi zresztą bardzo szybko się zaprzyjaźniają (staruszkowie: Norma i Jud). Creedowie szybko przyzwyczajają się do nowego wspaniałego domu, który poza samymi zaletami, posiada kilka wad. Choć te wady nie dotyczącą samego domu, lecz... 
Pierwszą z nich jest usytuowanie domu przy ruchliwej drodze, po której co chwila mkną rozpędzone ciężarówki. Drugą wadą jest... znajdujący się nieopodal stary cmentarz dla zwierząt. To tu dawniej okoliczni chowali swoje zmarłe zwierzęta. To tu czai się ukryte zło...
Pierwszego dnia w pracy Louisa spotyka przykra sytuacja: na jego oczach umiera młody student, który został potrącony samochodem. W chwili agonii przekazuje doktorowi tajemnicze słowa, których ten początkowo nie rozumie i ignoruje je. Dopiero później zaczyna dręczyć go nieustanna refleksja nad usłyszanymi słowami, które padły z ust umierającego: "To nie jest zwyczajny cmentarz". Dodatkowo, umierający znał jego imię. Skąd?
Od tej pory wokół Creedów zaczynają się dziać wokół dziwne rzeczy. Najpierw pod kołami rozpędzonej ciężarówki tragicznie ginie ich ukochany kot, stary poczciwy Winston Churchill. To zdarzenie wstrząsnęło Louisem. Z pomocą przyszedł mu natychmiast sąsiad Jud. Postanawia on wtajemniczyć zmartwionego sąsiada i opowiedzieć o uzdrawiającej mocy pobliskiego cmentarza. Radzi mu, że wystarczy zakopać zwierzę w tamtym miejscu, a niebawem ono... zmartwychwstanie. Louis czym prędzej postanawia przywołać do życia tragicznie zmarłego kota Churcha i udaje się wraz z Judem w tajemnicze i mroczne miejsce.
Po pewnym czasie w domu zjawia się żywy, choć cuchnący zgnilizną i ziemią Church... 
    Takimi słowami można by najkrócej zrobić małe wprowadzenie w fabułę. Na tym też można już poprzestać, a by dodać jeszcze odrobinę smaku to warto rzec, że od tych tragicznych wydarzeń związanych z zmartwychwstaniem kota zaczyna się prawdziwa przerażająca historia. Dalsze już losy rodziny Creedów stają się coraz tragiczniejsze i coraz bardziej skomplikowane. 
Wydanie z 2000 r.
    Zaletą tej książki (jak na horror przystało) jest to, że czyta się ją doskonale. Autor nie wabi nas tanim eksperymentalnym epatowaniem brutalnością, krwią i obrzydliwością. Mamy dobrze napisaną książkę w przekonującymi bohaterami, którzy muszą się zmierzyć z czyhającym, tajemniczym złem w - wydawałoby się - miejscu idyllicznym.  W miejscu, które miało stać się oazą spokoju, wymarzonego ustatkowania, a stało się miejscem, w którym będą musieli zmierzyć się z własnymi słabościami, ale i mocami zza światów. 
    W Polsce powieść doczekała się kilku wydań, z różnymi wersjami tytułów (Cmętarz zwieżąt, Smętarz dla zwierzaków).
 Zdjęcia prezentowane pokazują tylko dwie z okładek, jakie można jeszcze czasami spotkać na rynku.
Powieść została sfilmowana. Scenariusz napisał sam autor, jak również zagrał w nim mały epizod. A to, jak sądzę, jest dobrą zachętą do jego obejrzenia. Ale zawczasu, warto przeczytać książkę. 


Komentarze

  1. Książka jest rewelacyjna, według mnie jedna z najlepszych powieści Kinga. Tak się tylko "czepnę" - pierwsze tłumaczenie to "Smętarz dla zwierzaków" a nie "Smentarz dla zwierząt"...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Po tej książce nie dało się spać ;-D Zapraszam do przeczytania mojej recenzji "Cmętarz zwieżąt" na moim skromnym blogu ;-)

    http://moznaprzeczytac.pl/cmetarz-zwiezat-stephen-king-recenzja-ksiazki/

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Stephen King - Chudszy [recenzja]

Ostatnio w moje ręce wpadła niewinnie wyglądająca powieść Stephena Kinga Chudszy. Powieść, którą napisał jeszcze w czasach, gdy posługiwał się pseudonimem Richard Bachman (tutaj dodam, że pod tym pseudonimem opublikował kilka powieści, w tym chociażby: Wielki Marsz, Regulatorzy, Blaze, Uciekinier...). Powieść została wznowiona przez wydawnictwo Albatros w nowej szacie graficznej całej (zapowiadanej) serii. Fabuła początkowo mało wciągająca, wcale nie wróży niczego dobrego, ani też nie zachęca do dalszego czytania. I jak się okazuje - bardzo można się zwieść i szybko wpaść w miłą pułapkę zastawioną przez autora. Bo, jak się okazuje, fabuła i sam pomysł na powieść jest doskonały: otóż (odtąd dane wydawcy) Billy Halleck nie ma specjalnych powodów do narzekania. Jako wzięty adwokat z każdą sprawą zarabia coraz więcej. Sprawdza się jako mąż i ojciec. Ma wygodny dom i kochającą rodzinę. Jedyne, co go naprawdę trapi, to poważna nadwaga grożąca zawałem serca. Pewnego dnia, wracając z wystawn

Demony Normandii - Graham Masterton [recenzja]

Do niewielkiej miejscowości Pont D'Ouilly położonej w ciemnej i zimnej Normandii przyjeżdża Amerykanin, który jest kartografem zajmującym się przygotowywaniem map do książki poświęconej II wojnie światowej. Podczas przejażdżki po okolicy na jednej z wąskich i krętych dróżek dostrzega stary i zardzewiały czołg. Od miejscowych dowiaduje się, że czołg stoi w tym miejscu od czasów zakończenia II wojny światowej. Nikt w tym czasie nie miał odwagi go ruszać, zbliżać się do niego, ani tym bardziej - próbować go otwierać, bowiem - co pamiętają najstarsi mieszkańcy - czołg został celowo porzucony w tym miejscu, a właz do wnętrza został zaspawany. Sprawa zaczyna intrygować przybysza, który porzuca w kąt myślenie o sporządzeniu mapy i za wszelką cenę próbuje poznać tajemniczą historię czołgu. Jak zdołał się dowiedzieć o miejscowego gospodarza oraz jego córki, według pogłosek, czołg przynosi pecha - ludzie w pobliżu umierają gdy tylko się do niego zbliżą, mleko kiśnie, a z samego wraku d

Graham Masterton - Manitou [recenzja]

Wracamy do korzeni, czyli tam, gdzie ukształtowało się całe - jak się okaże później fantastyczne - pisarstwo Grahama Mastertona. Przyjrzyjmy się jego pierwszej powieści, która została wydana w 1975 i od razu wywołała zachwyt krytyków. Nie dziwne. To właśnie ona doskonale pokazuje i wyznacza niejako cały charakter pisarstwa Mastertona. Jego kolejne książki właśnie na takim schemacie będą się opierać. I jeżeli ktoś, kto chce rozpocząć przygodę z tym pisarzem zastanawia się od czego zacząć, to chyba nie muszę dodawać, że powinien właśnie od tej powieści.  Książkę Manitou po raz pierwszy czytałem około dziesięciu lat temu i wspominam tę lekturę bardzo dobrze. Książa zrobiła wówczas na mnie ogromne wrażenie. I to dzięki niej właśnie uznałem, że Masterton to pisarz, którego twórczość chcę poznać. To ona zawróciła mi tak mocno w głowie, że od tamtej pory Mastertona uważam za mistrza literatury grozy. Trochę subiektywnie i naiwnie, a może i przedwczesne sądy? Trudno. Postanowiłem po lata