Przejdź do głównej zawartości

Jarosław Grzędowicz - Pan Lodowego Ogrodu [recenzja]

Przyznaję, że zrobiłem to wbrew sobie, bo założyłem  że nie będę tutaj pisać recenzji książek fantastycznych. Może nie tyle fantastycznych (tak stricto), ale tych, które wydawcy zaliczają do fantastycznych . A czasami, zwłaszcza dzisiaj, tę cienką linię odnaleźć; co jest fantastyką, co horrorem, a co jeszcze  inną hybrydą w której są potwory, jest bardzo trudno. Niemniej, z pełną świadomością sięgnąłem po książkę Pan Lodowego Ogrodu, wiedząc, że nie jest to ani horror, lecz zmącona fantastyka. Bo coś mnie tknęło, coś się we mnie poruszyło. Zadziałała chyba machina ogromnej kampanii reklamowej, jaką uruchomiła Fabryka Słów i poddałem się tej ogólnej modzie na współczesną fantastykę z lubelskiego wydawnictwa. Uznałem, że skoro tyle się o tym mówi, tyle pisze, to może jednak warto spojrzeć na ten cykl, by samemu móc też wyrobić zdanie na ten temat.
Sięgnąwszy po książkę nie bardzo wiedziałem czego mam się spodziewać. Jak się okazuje, fabuła do najprostszych nie należy. Bo oto w długą i międzygalaktyczną (?) podróż wyrusza tajemniczy Drakkainen. Ma on za zadanie odnaleźć i ewakuować grupę zaginionych naukowców ze stacji badawczej. Jak się okazuje po wylądowaniu - stacja jest pusta i ani śladu po członkach ekipy. Drakkainen wyrusza w podróż pod nieznanym mu świecie, by dowiedzieć się czegoś więcej na temat tajemniczego wydarzenia w stacji. Co się tam stało? Kto zawinił? W jaki sposób i dlaczego nikt nie jest w stanie udzielić mu żadnej wskazówki, ani też podpowiedzi, co stało się z naukowcami. Wędrówka przez nowy świat okazuje się dla głównego bohatera nie lada wyzwaniem, poznając stopniowo świat - świat bardzo tajemniczy i zagadkowy - w którym nie wszystko jest takie proste, jakby się wydawało, będzie musiał on niejeden raz stawić czoła nieprzyjacielowi, udowodnić to, że nie jest wrogiem, czy też walczyć o swoje życie.
Powieść Pan Lodowego Ogrodu to utwór niejednoznaczny, ani nieprosty. Początkowo trudno jest się w całej tej ogromnej przestrzeni odnaleźć, i zrozumieć wszystko to, co się w nim dzieje. Ludzie, choć bliźniaczo podobni do ludzi z Ziemi, mają podobne potrzeby, podobne myśli. Rozumują i działają podobnie, choć na innych zasadach i postępują według innego kodeksu moralnego. Mimo to, choć podobni, są tak naprawdę inni. 
W międzyczasie mamy jeszcze jedną opowieść - o Filarze, młodym synu cesarza Amitrajów i Kirenenów. Jego losy są równie tajemnicze i nijak mają się do wątku z Drakkainena. 
Co łączy ze sobą te obie opowieści? Wydaje się, że odpowiedź na to pytanie kryją kolejne opasłe tomy.
Dużym plusem powieści jest bardzo konsekwentne trzymanie tajemniczego klimatu. Książka jest pewnym śladowym zapisem. Nie dosłownym, ale właśnie takim fragmentarycznym. Brak w niej bezpośrednich i rozbudowanych opisów, przez co mamy wrażenie, że... to nie pisarz, lecz my sami musimy stworzyć sobie ten świat. Sami wiele musimy sobie dopowiedzieć i narysować tę całą literacką przestrzeń.
Polecam.



Komentarze

  1. Niestety, ale to nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Już od jakiegoś czasu mam ochotę na tę książkę. Moje pierwsze spotkanie z twórczością pana Jarosława to "Księga jesiennych demonów", chociaż nie jest to arcydzieło, to dzięki niemu mam ochotę na inne dzieła tego autora :>

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Demony Normandii - Graham Masterton [recenzja]

Do niewielkiej miejscowości Pont D'Ouilly położonej w ciemnej i zimnej Normandii przyjeżdża Amerykanin, który jest kartografem zajmującym się przygotowywaniem map do książki poświęconej II wojnie światowej. Podczas przejażdżki po okolicy na jednej z wąskich i krętych dróżek dostrzega stary i zardzewiały czołg. Od miejscowych dowiaduje się, że czołg stoi w tym miejscu od czasów zakończenia II wojny światowej. Nikt w tym czasie nie miał odwagi go ruszać, zbliżać się do niego, ani tym bardziej - próbować go otwierać, bowiem - co pamiętają najstarsi mieszkańcy - czołg został celowo porzucony w tym miejscu, a właz do wnętrza został zaspawany. Sprawa zaczyna intrygować przybysza, który porzuca w kąt myślenie o sporządzeniu mapy i za wszelką cenę próbuje poznać tajemniczą historię czołgu. Jak zdołał się dowiedzieć o miejscowego gospodarza oraz jego córki, według pogłosek, czołg przynosi pecha - ludzie w pobliżu umierają gdy tylko się do niego zbliżą, mleko kiśnie, a z samego wraku d

Stephen King - Chudszy [recenzja]

Ostatnio w moje ręce wpadła niewinnie wyglądająca powieść Stephena Kinga Chudszy. Powieść, którą napisał jeszcze w czasach, gdy posługiwał się pseudonimem Richard Bachman (tutaj dodam, że pod tym pseudonimem opublikował kilka powieści, w tym chociażby: Wielki Marsz, Regulatorzy, Blaze, Uciekinier...). Powieść została wznowiona przez wydawnictwo Albatros w nowej szacie graficznej całej (zapowiadanej) serii. Fabuła początkowo mało wciągająca, wcale nie wróży niczego dobrego, ani też nie zachęca do dalszego czytania. I jak się okazuje - bardzo można się zwieść i szybko wpaść w miłą pułapkę zastawioną przez autora. Bo, jak się okazuje, fabuła i sam pomysł na powieść jest doskonały: otóż (odtąd dane wydawcy) Billy Halleck nie ma specjalnych powodów do narzekania. Jako wzięty adwokat z każdą sprawą zarabia coraz więcej. Sprawdza się jako mąż i ojciec. Ma wygodny dom i kochającą rodzinę. Jedyne, co go naprawdę trapi, to poważna nadwaga grożąca zawałem serca. Pewnego dnia, wracając z wystawn

Graham Masterton - Manitou [recenzja]

Wracamy do korzeni, czyli tam, gdzie ukształtowało się całe - jak się okaże później fantastyczne - pisarstwo Grahama Mastertona. Przyjrzyjmy się jego pierwszej powieści, która została wydana w 1975 i od razu wywołała zachwyt krytyków. Nie dziwne. To właśnie ona doskonale pokazuje i wyznacza niejako cały charakter pisarstwa Mastertona. Jego kolejne książki właśnie na takim schemacie będą się opierać. I jeżeli ktoś, kto chce rozpocząć przygodę z tym pisarzem zastanawia się od czego zacząć, to chyba nie muszę dodawać, że powinien właśnie od tej powieści.  Książkę Manitou po raz pierwszy czytałem około dziesięciu lat temu i wspominam tę lekturę bardzo dobrze. Książa zrobiła wówczas na mnie ogromne wrażenie. I to dzięki niej właśnie uznałem, że Masterton to pisarz, którego twórczość chcę poznać. To ona zawróciła mi tak mocno w głowie, że od tamtej pory Mastertona uważam za mistrza literatury grozy. Trochę subiektywnie i naiwnie, a może i przedwczesne sądy? Trudno. Postanowiłem po lata