Ostatnio w moje ręce wpadła niewinnie wyglądająca powieść Stephena Kinga Chudszy. Powieść, którą napisał jeszcze w czasach, gdy posługiwał się pseudonimem Richard Bachman (tutaj dodam, że pod tym pseudonimem opublikował kilka powieści, w tym chociażby: Wielki Marsz, Regulatorzy, Blaze, Uciekinier...). Powieść została wznowiona przez wydawnictwo Albatros w nowej szacie graficznej całej (zapowiadanej) serii.
Fabuła początkowo mało wciągająca, wcale nie wróży niczego dobrego, ani też nie zachęca do dalszego czytania. I jak się okazuje - bardzo można się zwieść i szybko wpaść w miłą pułapkę zastawioną przez autora. Bo, jak się okazuje, fabuła i sam pomysł na powieść jest doskonały: otóż (odtąd dane wydawcy) Billy Halleck nie ma specjalnych powodów do narzekania. Jako wzięty adwokat z każdą sprawą zarabia coraz więcej. Sprawdza się jako mąż i ojciec. Ma wygodny dom i kochającą rodzinę. Jedyne, co go naprawdę trapi, to poważna nadwaga grożąca zawałem serca. Pewnego dnia, wracając z wystawnej kolacji, potrąca samochodem i zabija starą Cygankę. Sprawia trafia na wokandę. Uniewinniający wyrok nie satysfakcjonuje ojca ofiary, który rzuca na niego klątwę. Od tej chwili Billy chudnie w zastraszającym tempie. Procesu utraty wagi nie da się zatrzymać. Równie okropny los spotyka sędziego i szefa policji. To dzięki nim Billy uniknął odpowiedzialności...
I dodać do tego należy, że akcja dzieje się (oczywiście) w małym miasteczku w stanie Maine, w którym niemal każdy każdego zna, każdy z każdym się przyjaźni, wszyscy żyją w poukładanej i rozkosznej sielance... aż do tego feralnego dnia, gdy właśnie Billy potrąca starą Cygankę. Od tej chwili jego życie (i paru innych osób) zmienia się stopniowo w koszmar. Sęk w tym, że nim Billy odkryje, a potem uwierzy, że to klątwa, miną długie tygodnie. Wpierw przejdzie istne piekło, bo wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że jest (zwyczajnie) chory na raka.
Muszę przyznać otwarcie, że powieść mnie bardzo mile zaskoczyła. Jak wspomniałem, nie ma momentów nużących (jak u Kinga współczesnego), przewidywalnych czy innych, które kazałyby mi odłożyć tę powieść na półkę. Wręcz przeciwnie. Powieść ta to kawał smakowitej mrocznej prozy, którą warto przeczytać.
Oj warto.
Fabuła początkowo mało wciągająca, wcale nie wróży niczego dobrego, ani też nie zachęca do dalszego czytania. I jak się okazuje - bardzo można się zwieść i szybko wpaść w miłą pułapkę zastawioną przez autora. Bo, jak się okazuje, fabuła i sam pomysł na powieść jest doskonały: otóż (odtąd dane wydawcy) Billy Halleck nie ma specjalnych powodów do narzekania. Jako wzięty adwokat z każdą sprawą zarabia coraz więcej. Sprawdza się jako mąż i ojciec. Ma wygodny dom i kochającą rodzinę. Jedyne, co go naprawdę trapi, to poważna nadwaga grożąca zawałem serca. Pewnego dnia, wracając z wystawnej kolacji, potrąca samochodem i zabija starą Cygankę. Sprawia trafia na wokandę. Uniewinniający wyrok nie satysfakcjonuje ojca ofiary, który rzuca na niego klątwę. Od tej chwili Billy chudnie w zastraszającym tempie. Procesu utraty wagi nie da się zatrzymać. Równie okropny los spotyka sędziego i szefa policji. To dzięki nim Billy uniknął odpowiedzialności...
I dodać do tego należy, że akcja dzieje się (oczywiście) w małym miasteczku w stanie Maine, w którym niemal każdy każdego zna, każdy z każdym się przyjaźni, wszyscy żyją w poukładanej i rozkosznej sielance... aż do tego feralnego dnia, gdy właśnie Billy potrąca starą Cygankę. Od tej chwili jego życie (i paru innych osób) zmienia się stopniowo w koszmar. Sęk w tym, że nim Billy odkryje, a potem uwierzy, że to klątwa, miną długie tygodnie. Wpierw przejdzie istne piekło, bo wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że jest (zwyczajnie) chory na raka.
Muszę przyznać otwarcie, że powieść mnie bardzo mile zaskoczyła. Jak wspomniałem, nie ma momentów nużących (jak u Kinga współczesnego), przewidywalnych czy innych, które kazałyby mi odłożyć tę powieść na półkę. Wręcz przeciwnie. Powieść ta to kawał smakowitej mrocznej prozy, którą warto przeczytać.
Oj warto.
Jakiś czas temu udało mi się obejrzeć (w wybornym towarzystwie) film oparty na kanwie "Chudszego". Od tej pory unikam beznosych Cyganów. Tak na wszelki wypadek.
OdpowiedzUsuńMogłabym się skusić :)
OdpowiedzUsuńjeśli ktoś ma do sprzedania akurat taką wersję jak na zdjęciu to proszę o kontakt na Konto Google :)
OdpowiedzUsuńNa pewno przeczytam, bo po skończonym ostatnio "Uciekinierze" pragnę Kinga więcej i więcej :)
OdpowiedzUsuń