Akcja powieści Totem dzieje się
w latach siedemdziesiątych w niedużym amerykańskim miasteczku
Potter's Field w stanie Wyoming. Tu tutaj u podnóża gór w sennym miasteczku zaczynają dziać się dziwne zdarzenia. A cała masakra zaczyna
się od niewinne leżących zwłok,
które znikają z prosektorium już zaraz po przywiezieniu.
Początkowo lekarze sądzą, że zapodziały się w szpitalu albo
ktoś przewiózł je do innej sali, ale później okaże się, że
zniknęły naprawdę. Sprawą zajmuje się szeryf, Nathan Slaughter, policjant
z krwi i kości, który sprawuję władzę w mieście od kilku lat po
tym jak przeprowadził się w to miejsce z ogromnego i
traumatycznego Detroit.
Zniknięcie zwłok ze szpitala to
początek tajemniczych wydarzeń. W mieście zaczynają grasować
wściekłe psy, które z ogromną determinacją i zawziętością
atakują wszystko, co spotkają na swojej drodze. Niestety, poprzez
ugryzienie, zarażają inne stworzenia... I ludzi.
Totem Davida Morrella, choć jest
horrorem napisanym ponad 40 lat temu, to w ogóle nie czuć, aby
jakikolwiek element powieści się zestarzał. Świetne tempo akcji,
niemal każdy rozdział kończy się pewnym elementem
niedopowiedzenia, przez co trudno oderwać się nam od lektury.
Podobają mi się wykreowani
bohaterowie, mimo iż niewiele o nich wiemy. Nie znamy za bardzo ich historii, nie znamy ich rodzin, ale i tak o dziwo są stosunkowo prawdziwi. Niemal
jednym albo dwoma zdaniami autor kreśli ich rys charakterologiczny
tak przekonująco, że aż trudno w ogóle uwierzyć, że tyle
wystarczy, i że jest to możliwe. Ale jemu się udaje. Bohaterowie
są albo dobrzy, albo źli. I tacy, którym zależy na rozwiązaniu sprawy
tajemniczych zgonów, ale i tacy, co to zachłannością i dbaniem o
własny interes chcą zagarnąć dla siebie jak najwięcej.
Typowe amerykańskie miasteczko które
opanowane zostało przez jakieś odrodzone i nikomu znieruchomiałe
zło, miasteczko, w którym każdy każdego zna (trochę jak z
Kinga), staje się doskonałym materiałem na tego typu fabułę.
Można tu bowiem pokazać z dużą umiejętnością i ciekawy podział
społeczeństwa, różne relacje, ale i... zwielokrotnić odczuwany
strach. Nic bowiem lepszego dla takiej opowieści, jak właśnie z pozoru senne i spokojne miasto, bezpieczne, gdzie każdy się z każdym zna.
To właśnie w takich miejscach najłatwiej o zrodzenie wysokiego
pułapu strachu.
Niestety według mnie powieść jednak finalnie rozczarowuje, choć w gruncie
rzeczy, aż niemal do samego końca, trzyma w napięciu jak horror
najlepszej klasy. Rozczarowuje sam finał, który pozostawia spory
niedosyt. Czuję pewien brak, którego nie umiem sobie niczym
uzasadnić. Jakbyśmy zostali trochę wyprowadzeni w niedokończoną opowieść.
Komentarze
Prześlij komentarz